poniedziałek, 14 stycznia 2013

SSDD

SSDD czyli Same Shit, Different Day. Ale zaczął się bardzo malowniczo.

Cierpię na chroniczny niedobór snu. Jestem śpiochem, istnym susłem, zawsze mogłam zasnąć w każdej pozycji, w każdym miejscu, o dowolnej porze na dowolnie długo. Stres, związany głównie z dziećmi, odebrał mi tę przydatną umiejętność. Jednak wygląda na to, że nie na zawsze ;)
Podjęłam dziś wszystkie możliwe kroki, żeby nie zaspać. I owszem, poderwałam zewłok z łóżka przed szóstą. Pełen sukces. Powlokłam się do kuchni, żeby przygotować dzieciom śniadanie. Zrobiłam kanapki. Czekając, aż zagotuje się woda na herbatę usiadłam przy stole, dosłownie na chwileczkę, tylko na momencik położyłam między talerzami zmęczoną głowę...
Obudziło mnie coś mokrego i lepkiego, cieknącego wprost do ucha. Czajnik wściekle gwizdał. Mateo siedział na stole, jedna nogą w kanapce z pasztetem i metodycznie polewał moją głowę sokiem Kubuś o składzie marchew-jabłko-banan.
Oczywiście zaspałam. Dzieci do szkoły zaprowadziła litościwa sąsiadka, znacznie lepiej ogarnięta ode mnie ;)
Włosy udało się umyć, ale w okolicach mojego lewego ucha nadal unosi się zapach soku ;)



Chyba potrzebuję porcji mocy. Umpa umpa patataj ;) Ambitniejsza muzyka musi się posunąć ;)
Lubię tę piosenkę, cały tekst składa się z trzech zdań, tyle mój skołowany mózg jeszcze jest w stanie przetworzyć ;)

"You're out of touch
I'm out of time
But I'm out of my head when you're not around"
;)

4 komentarze:

Kaja pisze...

to mówisz, żeby nie robić tego trzeciego dziecka? ;))

Cuilwen pisze...

hahahahahaha
no wiesz, nie mówię nie, może niektórzy lubią urozmaicone życie :D

Małgorzatka pisze...

hahahhahahahahahahahahahahah.,boskie:D
ja to nadpobudliwiec, nigdy nie zasnę poza łózkiem, choćbym kilka dób nie spała. Mąż czasem pilnuje w pokoju dzieci, wracam jak umyję gary, patrzę a on śpi:P dodam tylko, że on w nocy nie wstaje:P

Cuilwen pisze...

Snu nigdy za wiele :D
też byłam nadpobudliwcem przez parę lat, ale widzę, że mi przechodzi, na szczęście :)