wtorek, 30 kwietnia 2013

Spożywczo

Za masłem orzechowym nie przepadam, jest dla mnie jadalne tylko pod grubą warstwą Nutelli lub w postaci ciasteczek. Mniam. A TE są wyjątkowo pyszne. Piekę je ostatnio codziennie i znikają błyskawicznie.
Matju ciastek nie tyka, natomiast radośnie wylizuje trzepaczki od miksera. Wylizawszy, przychodzi do mnie i podaje trzepaczkę, mówiąc grzecznie: "popi, mama!" co w jego języku oznacza "proszę", "potrzymaj" albo "popilnuj". Nie ma to jak dobre maniery ;)



Następnym moim krokiem na polu kuchni północnoamerykańskiej będzie BANANA BREAD. Upiekę głównie dla Ani, bo jest fanatyczną wielbicielką bananów. Sama muszę się przekonać do tego żółtego świństwa, bo zdrowe... Stawiam sobie wyzwanie, bo od samego zapachu bananów odrzuca mnie na kilometr. Nawiasem mówiąc, Mateusz, kiedy podstawiam mu banana pod nos, ucieka, machając rękami i krzycząc "nieeee, bleee!". Moja krew.

4 komentarze:

Northern.Sky pisze...

Bananowy chleb jest pycha, szczególnie jeszcze ciepły. Do kawy idealny. Ja daję mąkę pełnoziarnistą i jest brązowy, nie żółty;) Polecam również wrzucić trochę pokrojonych orzechów włoskich. Fajnie przełamują 'bananowatość' ciasta.

Małgorzatka pisze...

surowe jajko tam jest a on oblizuje trzepaczkę?:P nie,nie. czemu nie napisałaś,post dla każdego oprócz Gośki:P

Cuilwen pisze...

hahahahahahahahahahahaha Gośka, wiedziałam, WIEDZIAŁAM, że to napiszesz :D jak miło, że mnie nie zawiodłaś :D
Kurczę, całe życie oblizywałam miski i trzepaczki, żarlam kogel-mogel i żyje, może i jemu sie poszczęści :D

Cuilwen pisze...

Spróbuję tego bananowca z orzechami, może jakiej zurawiny dorzucę, albo suszonych wiśni... :) No właśnie słyszałam, że do kawy bomba, więc musze spróbować :)