niedziela, 28 kwietnia 2013

Takie tam weekendowe vol 2

Obiecałam dziewczynkom obiad w Makdolcu. Słowo się rzekło (mamo ale obiecałaś! kiedy pojedziemy do makdonalda?! obiecałaś!), więc, pomimo deszczu, udaliśmy się na wycieczkę. Autobusem, rzecz jasna, wszak to dodatkowa atrakcja ;)
Matju był, jak na niego, dość spokojny. Częściowo pewnie była to zasługa frytek.


Po drodze przypomniałam sobie, że nie lubię ludzi, szczególnie kiedy wybieram się gdzieś z dziećmi. Muszę pilnować wózka z wijącym się Kluskiem i dwóch ciekawskich dziewczynek. Co chwila ktoś na nas wpadał albo potykał się o wózek i posykiwał ze zniecierpliwieniem albo sie do mnie wykrzywiał. Z dezaprobatą. Bo kto to widział panie, żeby z takim stadem bachorów między ludzi się pchać. Po półgodzinie miałam chęć strzelać. Czy naprawdę tak trudno mnie ominąć? Ludzie, patrzcie gdzie leziecie, nosz...
Tylko pani kasjerka w Makdonaldzie obrzuciła nas współczujacym wzrokiem, uśmiechnęła się i powiedziała "proszę spokojnie usiąść z dziećmi, za chwilę przyniosę pani zamówienie do stolika". Niech jej Pan Bóg wynagrodzi.



Ania chciała miec zdjęcie z mamą.


Zuzia, żując frytki, podśpiewywała ulubioną piosenkę: "jaaaa uwielbiam jąąąąą ona tu jeeeest i taaańczy dlaaa mnieeeee...". Ludzie patrzyli na nas podejrzliwie. Może to dlatego, że śpiewałam razem z nią :D


Powrót autobusem. Deszczy się i zimno. Młodym to nie przeszkadza. Bardzo im się podobało kiedy autobus wjeżdżał w gigantyczne kałuże i robił wielkie błotne fontanny.


Matt, zmęczony, miał sie ku spaniu. Nawet nie usiłował zerwać folii przeciwdeszczowej z wózka ;)


Próbowałam przyjrzeć się butom i kupić sobie granatowy pasek, ale zakupy w towarzystwie dzieci uważam za niewykonalne... Mamooo, a możemy pobiegać? Mamooo, zobacz!, Mamooo, kup mi taką sukienkę... Mamoooo a możemy pójść do zabawek? Mamooo, możemy juz iść do domu? I Mateusz wyrywający pasy z wózka oraz zrywający ubrania z wieszaków...


Tak. Dokładnie tak to wygląda.

Wróciliśmy, Kluś śpi, dziewczynki odziane w przeciwdeszczowe spodnie i kalosze bawią się pod blokiem, a ja jestem zrąbana jak koń po westernie. A dopiero południe ;)

2 komentarze:

Kajka pisze...

No kochana, jak Ty chciałaś buty pooglądać z trójką to chyba ci frytki zaszkodziły ;)))
Ale odczucia mam podobne. Dzieciory wiadomo, rozłażą się jak robalce na prawo i lewo, ale szlag mnie trafia jak na nie wpadają dorośli. Bo że dzieci nie patrzą to rozumiem, ale osoby dorosłe powinny wiedzieć gdzie lezą, wrrrrrr.
Frytki ratunkiem na wszystko. My też byliśmy w macu, ale takich ładnych stoliczków u nas nie ma ;(

Cuilwen pisze...

:D No widzisz, optymistka ze mnie, miałam nawet listę zakupów ze sobą, ale, jak by to powiedzieć, nic sie nie udało kupić. ciekawe czemu. LOL