wtorek, 30 lipca 2013

Wieści z frontu

Mąż zeznał, iż Klusek budził się co dwie godziny i płakał. Nie wiem, spałam :D aż do piątej, kiedy to Młody uciekł ojcu i przybiegł do mnie. Utulilam, odniosłam do sypialni i poszłam spać dalej. Wstał o 6.00 rano, więc nie było bardzo źle.
O "cici" już nie pyta. Ciekawe co będzie z drzemką dzienną.

Wszystko mnie boli ;)

Niewyspanego męża pocieszyłam następującymi słowy: "to teraz wyobraź sobie kochanie, ze masz tak co noc przez kilka lat".
;)

4 komentarze:

Kajka pisze...

Optymistycznie zabrzmiało.
Aż za optymistycznie ;)

Małgorzatka pisze...

hHAHAHAHAHAH dobrze powiedziane!

Cuilwen pisze...

Już po prostu na samą myśl o karmieniu zgrzytałam zębami :)
teraz jest ciężko i trudno, ale jestem w zgodzie ze sobą, mąż pomaga (chwała mu za to!) i dlatego jest mi łatwiej to znieść. Klusek nie cierpi bardzo, tylko jest nieco skołowany, bo pierś była elementem codziennej rutyny, i teraz potrzeba nowej rutyny :)
Dla mnie karmienie było już odczuwalne jak atak na mnie. Miałam chęć sie bronić. A to już jest niedobrze. Bez karmienia jest lepiej :)

Owca pisze...

I tak długo wytrzymałaś, naprawde takie poświęcenie. Nie zadręczaj sie, młody sobie poradzi, w końcu nie samym cycem człowiek żyje :)