Mąż zeznał, iż Klusek budził się co dwie godziny i płakał. Nie wiem, spałam :D aż do piątej, kiedy to Młody uciekł ojcu i przybiegł do mnie. Utulilam, odniosłam do sypialni i poszłam spać dalej. Wstał o 6.00 rano, więc nie było bardzo źle.
O "cici" już nie pyta. Ciekawe co będzie z drzemką dzienną.
Wszystko mnie boli ;)
Niewyspanego męża pocieszyłam następującymi słowy: "to teraz wyobraź sobie kochanie, ze masz tak co noc przez kilka lat".
;)
4 komentarze:
Optymistycznie zabrzmiało.
Aż za optymistycznie ;)
hHAHAHAHAHAH dobrze powiedziane!
Już po prostu na samą myśl o karmieniu zgrzytałam zębami :)
teraz jest ciężko i trudno, ale jestem w zgodzie ze sobą, mąż pomaga (chwała mu za to!) i dlatego jest mi łatwiej to znieść. Klusek nie cierpi bardzo, tylko jest nieco skołowany, bo pierś była elementem codziennej rutyny, i teraz potrzeba nowej rutyny :)
Dla mnie karmienie było już odczuwalne jak atak na mnie. Miałam chęć sie bronić. A to już jest niedobrze. Bez karmienia jest lepiej :)
I tak długo wytrzymałaś, naprawde takie poświęcenie. Nie zadręczaj sie, młody sobie poradzi, w końcu nie samym cycem człowiek żyje :)
Prześlij komentarz