Uwaga - spojlery w tekście.
Spodziewałam się (po licznych napompowanych recenzjach, arcydzieło, kanon literarury afroamerykańskiej ach och) słonecznego olśnienia. Dostałam latarkę ze zdychającą baterią.
Tak mogłabym podsumować powyższe dziełko i na tym poprzestać, ale nie mogę sobie odmówić streszczenia fabuły.
Otóż narratorką jest nastoletnia Precious. Precious jest gruba i czarna. Oprócz tego jest analfabetką. I jest w ciąży ze swoim ojcem, który molestował ją od kiedy skończyła 4 lata. Jest to drugie dziecko poczęte w tych okolicznościach, pierwsze (z Zespołem Downa) urodziła kiedy miała 12 lat. Słabo? No to lecimy dalej: oprócz ojca, molestowala ją również matka. Matka ponadto oskarżała Precious o uwiedzenie kochanego faceta (czyli ojca) i starała się odpowiednio ją ukarać, między innymi waląc małoletnią ciężarną dziewczynkę patelnią. W końcu, tuż po urodzeniu drugiego dziecka matka wyrzuca Precious z domu. Dziewczyna wraca do szpitala, gdzie ktoś ją okrada ze wszystkiego; zostaje tylko w tym co ma na sobie i z nowonarodzonym dzieckiem na ręku. A pod koniec okazuje się, że tatuś miał AIDS i Precious też ma. To tak pokrótce. Aha, Precious pisze wiersze. Na szczęście nie ma ich w tekście zbyt dużo.
Oczywiście prosi o pomoc. Oczywiście wstrętne białasy jej nie chcą pomóc. Ale dzielna Precious sie nie poddaje! Idzie do szkoły! Walczy!, Marzy o collegu! Hurraaa!
Pomaga jej w końcu, jakżeby inaczej, młoda, pełna zapału nauczycielka i grupa koleżanek ze szkoły specjalnej, równie pokopanych przez los.
W całość, jak uschłe kwiatki w kupkę nawozu, powtykane nachalne wstawki progejowskie i socjalistyczne. Niestety, w przeciwieństwie do tego co zdają się sądzić mainstreamowi krytycy, książka nie robi sie od tego lepsza.
Zawiesiłam niewiarę, czytam, czytam. Przez 1/3 książki byłam wstrząśnięta. A potem niewiara z hukiem spadła, pozostał jeno zieeeew. Artystka przedobrzyła. Miało być zapewne przygnębiająco, szokująco i inspirująco (bo ona walczy! walczy!). A wyszło wulgarnie i nudno. Trudno się oprzeć wrażeniu, że autorka pojechała po linii najmniejszego oporu, systematycznie waląc czytelnika przez łeb kolejnymi szokującymi faktami z życia czarnej nastolatki z Harlemu. W tej książce, oprócz bagna, sensacji i paru przekleństw, nic nie ma.
Ciekawe, że w trzech niezależnych notatkach na temat autorki, jedną z bardziej eksponowanych informacji, które znalazlam, jest fakt, że Sapphire jest biseksualna. Najwyraźniej to z kim się sypia rzutuje na jakość tworzonej sztuki. Znak naszych czasów, którego, przyznam z pokorą, nie pojmuję.
5 komentarzy:
... muszę, bo się uduszę :D
po linii najmniejszego oporu.
Ufff :D
aahahaha, oczywiście, dziekuję, już poprawiłam :D LOL
nie duś się ;)
Aha- obejrzyj film :)) Chyba dali mu tytuł Precious. Pozdrawiam krakowsko :)
Tak, "Precious", mam w planach obejrzeć, pewnie zanim do tego dojdę to minie z pięć miesięcy ;)
Prześlij komentarz