niedziela, 3 maja 2015

Dmitry Glukhovsky - "FUTU.RE"

Czytam wszystko, ale moim lądem jest i pozostanie fantastyka. Co ciekawe, przy całej mojej miłości do literatury anglojęzycznej, najbardziej cenię fantastykę polską i tę zza wschodniej granicy. Nie zdarzyło mi się zawieść na Strugackich, Bułyczowie czy Łukanience. Głuchowskiego również poważam, więc kiedy nad ruchomymi schodami na jednej ze stacji metra, z wielkiego billboardu popatrzyła mi w oczy niepokojąca okładka jego najnowszej książki, nabyłam rzeczone dzieło (635 stron!) przy pierwszej okazji. Na okładce widniało ostrzeżenie "+18. Powieść przeznaczona dla dorosłego czytelnika." Nigdy przedtem nie spotkałam się z niczym podobnym. Co jest w tej książce takiego, że nie powinny jej tykać dzieci?
Szybko się dowiedziałam co. Jestem dość odporna na straszne i dziwne, a tutaj znalazłam obydwa, w wielkiej obfitości. Opowieść rozwija się przed czytelnikiem jak cuchnący kwiat, od którego oczy łzawią, ale nie da się oderwać wzroku.
Witamy w przyszłości, w świecie gdzie udało się zagwarantować wszystkim nieśmiertelność i młodość. Ludzkość osiągnęła wreszcie to, o czym marzyła od tysięcy lat. Nie chorują, nie starzeją się, nie umierają. Wielki sukces. Tyle, że świat dusi się z przeludnienia, brakuje miejsca do życia,
żywności i energii. Planetę pokrywają gigantyczne wieżowce, w których miliardy ludzi tłoczą się w klatkach o powierzchni czterech metrów kwadratowych. W Nowej Europie specjalne prawa dotyczące rozmnażania mają zapobiec katastrofie demograficznej. Ich przestrzegania pilnuje Falanga, organizacja złożona ze ślepo lojalnych bojowników - Nieśmiertelnych, szkolonych od dziecka w specjalnych instytucjach. No właśnie, od dziecka... Skąd oni się tam biorą? Dowiedziałam się, chociaz wolałabym nie wiedzieć.
Narratorem jest właśnie jeden z Nieśmiertelnych, Jan. Jego teraźniejszość przeplata się ze wspomnieniami z dzieciństwa. I jedno i drugie może przyprawić o senne koszmary. Powoli rozgladamy się po tym nowym,wspaniałym świecie oczami Jana a to co widzimy, budzi pół na pół strach i obrzydzenie.Wizja poraża rozmachem. Świat jest przemyślany i fascynujący. Zwroty akcji systematycznie podnoszą poziom adrenaliny i zaskakują, wątki przeplatają się precyzyjnie, sens wyłania się powolutku a na końcu i tak dostajemy po głowie.
"Futu.re" ma w sobie to, za co tak kocham fantastykę - żwawa napierdalanka i techno- fajerwerki to szkielet, atrakcyjna fasada, za którą tkwią rzeczy mroczniejsze, głębsze, ponure pytania i jeszcze bardziej ponure próby odpowiedzi. To książka o dorastaniu dorosłego, o miejscu religii w życiu człowieka, o miłości która nie daje się kontrolować, o sensie, o istocie człowieczeństwa, o poświęceniu i o godności. Niezwykle intensywna, wręcz brutalna, bezlitosna, a przy tym ogromnie wzruszająca i przy całej swojej oślizgłej, toksycznej wizji - cudownie czysta. Znakomicie napisana i równie znakomicie przetłumaczona (z rosyjskiego), nie ma w sobie tej charakterystycznej drętwoty właściwej przekładom z angielszczyzny. Bardzo wciąga, sześćset stron wchodzi błyskawicznie. Po niektórych fragmentach nie mogłam się pozbierać przez kilka godzin, ostrzeżenie na okładce jest IMO uzasadnione. Jedna z książek, do których zamierzam wracać, bo ładunek emocjonalny, który niesie, zwyczajnie uzależnia.

5 komentarzy:

elffaran pisze...

Unikam takich książek odkąd mam dzieci. Kiedyś po serii powieści o przyszłości uznałam, że rozmnażanie nie ma sensu, po co moi potomkowie mają cierpieć :/

Cuilwen pisze...

Bardzo rozsądnie, tylko ja się nie umiem powstrzymać, kurde. Jestem masochistką ;)
Poza tym zawsze zostaje nadzieja, że słowo ciałem się nie stanie... Chociaz moja wiara w ludzkośc jest już dość słaba.

Kajka pisze...

Pożycz, pożycz ... please (chyba, że znowu łykasz w obcych językach).

Cuilwen pisze...

Nie, to po polsku, ale mam w papierze, nie w ebooku.

Kajka pisze...

No to się muszę kopsnąć w końcu do stolicy ;)