Dzień składa się głównie z czekania na wieczór. Kiedy się wreszcie doczekam, zaczynam się bać. Nie mogę zasnąć, mimo organicznego, zwierzęcego wręcz zmęczenia. Męczą mnie sny; nie koszmarne, na szczęście, po prostu beznadziejnie smutne. Pamiętam niektóre, większość mi umyka, zostawiając tylko niejasne poczucie opuszczenia, straty, zagubienia. Wiem, że płaczę przez sen, bo budzę się w środku nocy z zapuchniętymi oczami na mokrej poduszce. Wtedy najczęściej pojawia się lęk, leżę do rana zwinięta w kłębek i znowu czekam, tym razem na dzień.
Emily Dickinson
I held a jewel in my fingers
And went to sleep
The day was warm, and winds were prosy
I said, "Twill keep"
I woke - and chide my honest fingers,
The Gem was gone
And now, an Amethyst remembrance
Is all I own
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz