piątek, 4 marca 2011

Szaleństwo ozdabiania

Dziewczynki dostały w prezencie zestaw typu kreatywnego, zawierający między innymi kilka arkuszy naklejek, flamastry, kolorowanki. Wyjaśniłam co do czego służy, następnie pozostawiłam dzieciarnię i udałam się do kuchni w celu przyrządzenia czegoś na kształt obiadu.
W pokoju dziecięcym zapadła CISZA. Niestety, nie włączyło to w mojej głowie rodzicielskiego alarmu; najprawdopodobniej z powodu stanu, w którym aktualnie się znajduję, domyślne funkcje mózgu matki zostały wyłączone. Zadowolona ze świętego spokoju wyprodukowałam zupę, nałożyłam, poszłam zawołać potomstwo na obiad.
Oczom mym błękitnym oraz zszokowanym ukazał się widok następujący: łóżko i jego okolice oblepione raz przy razie naklejkami. Naklejki na dywanie, szafie, półkach i książeczkach. Na niektórych zabawkach również. Kilka większych skupisk widać na zdjęciach poniżej :)
Musiałam też kilka zeskrobać z kanapy w dużym pokoju i ściany oraz lustra w przedpokoju ;)
Sama nie wierzę, że to mówię, ale nawet się nie zdenerwowałam :) Zaczęłam się tylko histerycznie śmiać... ;) Jak dorosną to pożałują, hłe hłe... Ja, mać wyrodna, tego czyścić nie będę ;)




1 komentarz:

Kajka pisze...

O jakżesz ładne skupiska kolorowego paskudztwa. Też popełniłam ten błąd RAZ! i do dzisiaj na łóżku Kacpra błyszczą się ohydnie błyszczące Kubusie Puchatki w wersji gwiazdkowej. i niczym tego gówna zmyć nie można.

A Kacper żałuje, hihihihihihihi!