sobota, 5 marca 2011

Głód

Leżąc dziś rano w łóżku i ćwicząc oddychanie, myślałam sobie do czego można by porównać to, co mnie drąży, jak to opisać, obłaskawić, oswoić. Niepokój, lęk, niepewność, poczucie beznadziei, opuszczenia i kompletnej bezradności.
Trochę jak człowiek głodny, któremu sen przynosi pewną ulgę, ale wraz z porankiem wraca głód i świadomość, że nie ma nic do jedzenia i tak pozostanie przez bardzo długi czas. Trochę jak kawał mięcha przepuszczony przez maszynkę. Trochę tak, jakby ze struktury świata ktoś odsączył wszystko co sprawia radość. Trochę jak parodia króla Midasa - czego bym nie dotknęła, zamienia się w gówno.
Jestem słaba, nie mam siły ani ochoty na nic, dzieci wchodzą mi na głowę. Zuza jawnie szantażuje "mamo, jeśli nie dasz/nie zrobisz to będę chodzić za tobą i cię męczyć". Czasem nie daję się sterroryzować. Czasem wszystko mi jedno.


2 komentarze:

KORONKA pisze...

Ewo, mam nadzieję, że poczujesz chociaż radość, jak nadejdzie wiosna bo już chyba niedługo...

Cuilwen pisze...

Dziękuję :) Ja też mam nadzieję, bo sama z sobą nie mogę już wytrzymać :)