czwartek, 3 marca 2011

Atak i obrona

Cisza nocna... Małe stwory spały, chrapiąc i chrypiąc. Mnie również udało się odpłynąć na kilka godzin. Otworzyłam oczy koło 4 rano, kilkanaście minut trwałam w stanie aktualnie najlepszym z możliwych - spokojnej, odrętwiałej obojętności. Miałam nadzieję, że dziś mnie ominie... Nie ominęło.
:(
Co noc mam atak paniki, albo co najmniej paraliżującego lęku. Jeden albo kilka. Przychodzi pomalutku, narasta, trwa koło pół godziny lub dłużej, mija, pozostawiając mnie półprzytomną i rozdygotaną, z poczuciem kompletnego osamotnienia. Sprawia niemal fizyczny ból. Czasem nie mogę nawet wstać z łóżka i utrzymać się w pionie.
Boję się iść spać bo boję się obudzić.
Potrzebuję czasu, żeby zacząć żyć, muszę poleżeć zwinięta w kłębek, znieczulić się, zbić lęk do poziomu dającego się znieść. Niestety, on nie znika całkowicie. Towarzyszy mi do wieczora; jeśli mam szczęście to udaje mi się go zepchnąć na drugi plan. Kiedy nie mam szczęścia, dzień mija między napadami histerycznego płaczu, obezwładniającego strachu i stłuczonymi naczyniami, które wypadły z drżących rąk.


Strasznie się dziwię, że przy tym wszystkim jeszcze żyję... I działam. To zupełnie jak połamane żebra - na zewnątrz nic nie widać a w środku wyjesz.

6 komentarzy:

delfina pisze...

:( Bidulko ... cóż na pociesznie . Słowa to za mało . Nei mam jak wrócić do tego co pisąłś np przed ciążą , bo net mam zamulony , ale czy od dawna tkwisz w tym stanie? Może to hormony? Wiem , żeś sama z tym wszystkim na głowie i na dokładkę ciąża ... A mąż kiedy wraca?

Cuilwen pisze...

Tkwię sobie w tym stanie od dwóch miesięcy i coś czuję, że prędko się to nie skończy. Hormony pewnie też... Brałam progesteron, który kiepsko mi zrobił.
To nie pierwszy raz w życiu, pewnie nie ostatni. Raz jest lepiej raz gorzej, kiedy będzie naprawdę źle to dostanę leki. Mam nadzieję że wytrzymam do porodu, bo nie chcę zaszkodzić Wewnętrznemu.
Mąż wraca w sobotę. Ciekawa jestem czy on ze mną wytrzyma.

ziarnko piasku pisze...

smutno czytać takie notki :( nie wiem Ewciu jak Ci pomóc, mam tylko nadzieję, że wkrótce będzie lepiej :*
to depresja typowo polekowa czy coś więcej? może wizyty u psychologa / psychoterapia by pomogły? myślałaś o tym?
Pozdrawiam ciepło!
gosia.

Cuilwen pisze...

Dziękuję bardzo za życzliwość :)
Psychologów unikam jak ognia, wierzę natomiast w twardą chemię :)
Dopóki chodzę, nie jest źle. Jak się położę to będzie się czym martwić.

Gabryjelov pisze...

Dokładnie,to z pewnością depresja-kiedyś przechodziłam i było dokładnie tak jak opisujesz...stany lękowe wręcz urojenia...nakręcająca machina,z której ciężko się wydostac.Rozumiem Cię doskonale.I ja z psychologów nie korzystałam...po prostu nadszedł dzień kiedy po woli wszystko puściło.Ale do dziś miewam sporadyczne stany lękowe,zwłaszcza w nocy.Trzymaj się mocno i nie daj się:)

Cuilwen pisze...

Dzięki... Nie daję się, czasem mi wychodzi czasem nie :)