piątek, 18 marca 2011

Jestem KOMBOJEM :) ...

... czyli do czego służą nocniki. Żeby nie było tak zupełnie ponuro ;)

"Mamo, popać, jeśtem kombojem, iii-haaaaa!" :)

Tyle razy widziałam ten numer, a i tak za każdym razem muszę się uśmiechnąć :)))




Edit: niezmiennie mnie zadziwia jak ładnie Ania potrafi pozować do zdjęć i jak bardzo to lubi. Śmieje się tak naturalnie. Powinnam się od niej uczyć. Zacznę jak tylko chęć do śmiechu mi wróci na dłużej.

6 komentarzy:

Małgorzatka pisze...

wiem,że pewnie już masz dość tematu nocnik ale kiedy Ania zaczęła z niego korzystać?

U mnie wróciły ataki paniki,
wersja lekka więc da się znieść.

Pozdrowionka:)

Małgorzatka pisze...

* tzn nie z tematu tylko z nocnika;)
Czasem piszę jak dziecko w podstawówce :P

Cuilwen pisze...

Ania nie korzysta z nocnika w sposób ogólnie przyjęty za prawidłowy. Tzn. siada, ale nic z tego nie wynika, potrafi wstać, pójść i natychmiast nalać na dywan. Albo właśnie sobie nocnik na głowę założyć.
Nie mam ciśnienia na odpieluchowanie, jest mi to raczej obojętne. Sadzam ją bo chce.
Zuza się nauczyła dopiero po 3 roku życia i potem wypadki też się jej zdarzały.
U mnie ataków paniki nigdy nie było publicznie :/ Nie za dobrze mi z tym :(, chociaż też wersja light, i da się to jakoś znieść... Ale mam wrażenie że z tygodnia na tydzień jest mi gorzej, zaczynam się obawiać czy jak tak dalej pójdzie to nie zacznę mdleć na ulicy albo co...

delfina pisze...

Nooooooo , kapelutek jak ta lala:D Moi po wylizaniu michy mikserowej po bitej śmietanie , postanowili ząłożyć na łepetynę młodszemu:) Okaząło się , że micha nie była dobrze wylizana;)

Małgorzatka pisze...

No ja właśnie też nie mam parcia na to a wszyscy w rodzinie komentują powinnaś już sadzać ją na nocnik. Nocnik jest, chce to siądzie, w ubraniu czy bez, co to za różnica jak i tak nie kuma kiedy jej się chce siku, ma niecałe 2 lata. Tak samo było z samodzielnym jedzeniem: powinnaś ją "uczyć", że ma jeść sama (jakoś jak miała niecały rok), olałam to. Teraz zje sama wszystko prócz zup i co, nikt jej nie kazał się uczyć a umie, bo sama chciała.
A co do ataków paniki, to mi jak już raz się pojawiły w miejscu publicznym to to jak domino, pociągnęło za sobą dalsze ataki. Ja miałam tak, że w miejscu, w którym już raz miałam atak dostawałam ataku na samo przypomnienie sobie, że go tam miałam. Mało jest już miejsc,w których ataków nie miałam :<
Ale mam jednak nadzieję, że u Ciebie to było jednorazowe. Bo ja np w domu ataki miewam tylko wtedy gdy ma do mnie ktoś przyjść.

Małgorzatka pisze...

Raz miałam sytuację kiedy mieli przyjść do nas znajomi i cały dzień czułam się wyśmienicie, cieszyłam się, nawet na 5 min przed tym jak mieli się zjawić, poszłam się wysikać, nagle zadzwonił domofon, odebrałam i wchodzili po schodach. No i nagle dostałam ataku paniki, tak potwornego, oni stali przede mną a ja czuję, że mi nogi miękną, serce wali jak oszalałe, mówię, że się strasznie źle poczułam, już mam korbę, chodzę w kółko i klnę (nie pamiętam tego), jestem tylko ja i panika. Oni chcieli już iść ale zostali a mi nadal nie przeszło, wpadłam w katatoniczny stan i pamiętam tylko, że siedziałam na podłodze i wgniatałam się w ścianę, żeby wrócić do "normy". Nie pamiętam co w tym czasie robiła Hela, oni, ich córka. Jakoś po nie wiem, pół godziny przeszło mi,siedziałam na kanapie i normalnie rozmawiałam. A jak wyszli to uśpiłam dziecko i nagle znowu atak.
Nie wiem skąd to się bierze, bo czasami przychodzą do mnie ludzie dzień po dniu i nie zdarzy mi się ani razu żaden atak. Czemu muszę mieć takie coś akurat ja?