Grajek posiada już ciepłe majty, czas było uszyć mu coś wyjściowego. W ramach terapii złapałam dwa kawałki filcu i stworzyłam nosiłkę. Zajęło mi to jakąś godzinkę, odliczając przerwy na ataki histerii.
W środku pomarańczowy filc, na zewnątrz niebieski. Na wierzchu koraliki szklane, nie chciało mi się wymyślać jakichś specjalnych wzorków, więc naszyłam je w bliżej nieokreślonym kształcie, zresztą nie o kształt mi chodziło tylko o kolory, bo wyjątkowo dobrze pasują IMO.
Przy okazji powstała też poszewka na komórkę, jako odpad produkcyjny - po uszyciu pierwszej wersji pokrowca okazało się, że jak zwykle nawaliłam z obliczeniami i grajka należałoby odchudzić o jakieś 2 cm, żeby się zmieścił. Jednakowoż na komórkę pasuje idealnie, więc nie będę marudzić.
Na razie chyba wyczerpały mi się mentalne baterie i nic więcej nie stworzę. Zwinę się w kulkę i będę trwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz