niedziela, 10 kwietnia 2011

Ostateczna Playlista

Mnie samą zadziwia i trochę przeraża co można ze mną zrobić za pomocą muzyki, dowolnego w sumie rodzaju. Wolałabym być mniej wrażliwa na dźwięki.
Ot na przykład śliczna, optymistyczna, spokojna i słodka piosenka Nelly Furtado i Juanes. Zdrowym na umyśle ludziom bardzo polecam. U mnie jednakowoż powoduje napady histerycznego płaczu. Gdybym sobie ją zapętliła i słuchała wystarczająco długo, byłabym zdolna chyba do wszystkiego. Kiedyś, podczas lekcji jazdy usłyszałam ją w radiu, i tylko refleks instruktorki uratował mnie przed bliskim spotkaniem z ciężarówką. Potem do końca lekcji dyskretnie wycierałam sobie spod oczu spływający tusz.


Podobny efekt wywiera na mnie Kanon D-Dur Pachelbela. Zaczynam płakać i nie mogę przestać.


I wczesny Cat Stevens:


Evanescence (ach, jakież to emo) ;):



I tak dalej, od hardrocka przez pop, trance po klasykę, lista jest długa. Mój mp3 grajek jest w związku z tym jak istne pole minowe.
Życie freaka jest trudne i najeżone przeszkodami. Wzdech.

1 komentarz:

Marta pisze...

yeah, you just can't go wrong with Juanes (although he looked so much better with long hair) and Pahelbel (haircut notwithstanding) :)