wtorek, 26 kwietnia 2011

Zaraza

Ciśnienie nieco mi spadło, kły jadowe się schowały i mogę myśleć w miarę normalnie.

Zuzia czuje się lepiej, dziś nie potrzebowała już leków na zbicie gorączki. Za to wirus przeniósł się na Anię, mała ma biegunkę, już robi się cieplutka, prycha, kicha i marudzi. Ratunku. Obawiam się że mnie i małżonka wkrótce czeka to samo, cóż za oszałamiająco atrakcyjna perspektywa na majowy weekend.

Właśnie się dowiedziałam, że w urzędzie czeka na mnie moje świeżutkie prawo jazdy :) Wyprawę po nie trzeba opracować logistycznie, mam nadzieję, że uda mi się odebrać je do końca tygodnia.
Jesteśmy na etapie oglądania aut - zaczęliśmy od Nissana Micry, potem śliniłam się do Hondy HR-V, Civica, a teraz obmacuję oczami Nissana Almerę :) Odmawiam natomiast patrzenia na francuskie samochody, o co to, to nie.
A i tak, jak znam życie, po obejrzeniu wszystkich śliczności, wyląduję w jakimś Fiacie ;)

Tego sobie dziś słucham na poprawę nadwątlonych sił. Uwielbiam Pitbulla za ten uroczy uśmieszek kretyna-psychopaty ;P

3 komentarze:

coralie pisze...

a czemu nie francuzy? internetowe opinie znam na temat tych aut, ale ciekawi mnie czemu napisałaś co to to nie? :)
ja jestem francuzo maniaczką :)byłam chyba od zawsze moje pierwsze autko to wymarzony francuz;)

Cuilwen pisze...

Bo, że się tak wyrażę dyplomatycznie, nie są kompatybilne z moim poczuciem estetyki ;) Jedyne co z francuskich auciątek mi pasuje to Peugeot 206, zgrabny, miejski, nie za duży. Ale mój mąż mi podtykał renaulty do oglądania to każden jeden wyglądał jak balas na kółkach :P

coralie pisze...

no tak :) o gustach się nie dyskutuje, musisz czuć się dobrze w swoim aucie. mi pasuje wiele po 2010 :) no, może za wyjątkiem fiatów, KIA i paru innych, ale to znowu gusta ;) powodzenia przy wyborze