niedziela, 23 września 2012
"Rodzina Borgiów"
Właśnie skończyłam oglądać pierwszą serię "The Borgias" i jestem oczarowana. Uczta dla oka... i ucha.
Świetna muzyka, zarówno ta skomponowana przez Trevora Morrisa (absolutnie bezkonkurencyjny utwór z czołówki, nawiasem mówiąc, wizualnie bardzo udanej), jak i klasyczne utwory, między innymi Giovanniego da Palestrina, Tomasa de Victoria czy Carlo Gesualdo.
Oglądało mi się dobrze i z pewnym wzruszeniem - jako italianistka, uczyłam się również historii papiestwa, niektóre zdarzenia i postacie z serialu rozpoznawałam bez trudu, co wydatnie poprawiło mi odbiór.
Niezwykła kreacja Holliday Grainger jako Lukrecji... Kobieta, którą wedle legendy była krwawą zmorą tutaj jest przesłodkim, nastoletnim wcieleniem słodyczy i niewinności ;)
Teraz, dzięki serialowi, przypomnę sobie to co dawno zapomniałam - właśnie odkopałam w czeluściach biblioteczki książkę Roberto Gervaso "Borgiowie". Skonfrontuję sobie historię z serialem ;)
Dla mnie już zawsze Rodrigo Borgia będzie miał (ach!) twarz Jeremy'ego Ironsa...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 komentarzy:
łoooj brzmi to tak skomplikowanie że nie wiem czy bym w ogóle coś zczaiła z serialu. Zrozumiałam tylko jeremy irons <3 :P
dopiero zaczęłam oglądać, pierwszy odcinek za mną,ale wciągnęło mnie :)
ahahahahahaha, czyli umiem zrobić wrażenie i wykreować się na sophisticated lady :PPP Cool :P Dzięki :P
Coralie, mnie wessało do tego stopnia, że siedziałam nocami i oglądałam, tracąc te moje marne resztki snu :P Super jest :)
Cesare jest boski <3 <3
na emeryturze oglądnę:P jeszcze tydzień do Dextera:P
nie wiem czemu mnie w ogóle nie wciąga ten serial (Borgiowie)
Kwestia gustu :)
Na Dextera też czekam z utęsknieniem :)))
Prześlij komentarz