środa, 14 listopada 2012

Domowe laboratorium - na zewnątrz i do wewnątrz

Stosować zewnętrznie - maceraty.

Maceraty, czyli oleje ziołowe. Świetne do masażu, okładów, przygotowania maści i kremów. Ja akurat mam w planach dwie maści. W związku z tym, w chłodnej garderobie na górnej półce stoją dwa słoiki. W jednym jest mieszanka liści żywokostu i babki zwyczajnej (na maść gojącą drobne zadrapania, stłuczenia, wysypki, pokrzywki i różne inne skórne nieszczęścia); w drugim - mieszanka liści eukaliptusa i mięty pieprzowej (na maść leczącą katar, zapchane zatoki i temu podobne niedogodności związane z sezonowymi chorobami).
Oba zestawy ziół macerują się w oliwie z oliwek.

Sposobów uzyskania maceratów jest kilka, moim ulubionym jest metoda "na słońce" - zalewamy zioła oliwą i w zamkniętym słoiku wystawiamy na słońce w ciepłe miejsce. Jako, że w listopadzie w naszej strefie klimatycznej o ciepłe miejsce i słońce jest dość trudno, tym razem wybrałam metodę klasyczną - zioła zalałam gorącą oliwą, zawinęłam słoiki w ręcznik i wstawiłam do garderoby, bo tam najciemniej i najzimniej. Następnego dnia odwinę słoiki z izolacji termicznej i zostawię na półce na około dwa tygodnie, wstrząsając zawartość od czasu do czasu.

Po dwóch tygodniach trzeba przefiltrować uzyskany olej i przelać do butelek z ciemnego szkła. Przechowywany odpowiednio powinien wytrwać około 14-16 miesięcy, jeśli dolejemy witaminy E w kroplach, macerat może postać nawet ze dwa i pół roku.

Stosować wewnętrznie - marynowane jalapenos.

W domowym laboratorium powstają nie tylko mazidła ;) Na przykład wczoraj, Małżonek zarządził marynowanie dwóch kilogramów papryczek jalapeno.


Roboty była przy tym masa, na szczęście główną część prac wykonał mąż, ja robiłam za podkuchenną.


Papryczki były w typie "żyletek" - pioruńsko ostre, o czym przekonałam się boleśnie na własnej skórze ;)
Ale wyglądały bardzo ładnie.


Owoc wysiłków - sześć słoików pyszności, od których cierpną zęby ;)


Dla potomności - przepis.


- ząbki czosnku (tyle, ile słoików)
- listki laurowe
- oliwa
- po kilka ziaren pieprzu i ziela angielskiego
- 1 szklanka octu spirytusowego 10%
- 4,5 szklanki wody
- 8 łyżek cukru
- 1,5 łyżeczki soli

Paprykę dokładnie umyć, oczyścić z gniazd nasiennych i pokroić w plasterki. Słoiki wyparzyć, wstawiając np. na 10-15 minut do nagrzanego do 120-130 stopni piekarnika. Do każdego słoika wrzucić listek, czosnek, po kilka ziaren pieprzu i ziela angielskiego. Napełnić słoiki pokrojoną papryką i nalać po łyżce oliwy. Do wrzącej wody dodać ocet, sól i cukier. Gdy nieco przestygnie, zalewać paprykę, tak aby został w słoiku ok. 1 cm wolnego miejsca poniżej gwintu. Gwint dokładnie wytrzeć i słoiki mocno zakręcać. Pasteryzować przez około 20 minut np. w gorącym piekarniku.

I już :)


2 komentarze:

Małgorzatka pisze...

ale się Wam chce;p

Cuilwen pisze...

LOL te papryki to mężowi się chce, on ma silne zacięcie kulinarne ;)

Mnie się chce robić tylko to, co wymagam minimum wysiłku, ot zalać ziółka oliwą i dalej samo się robi :P