poniedziałek, 5 listopada 2012

W kurniku

Ja - smutna, otępiała kura domowa, dziobię w codziennym chłamie w poszukiwaniu okruchów sensu. Obok kwitnie życie. Blisko, za ścianą. Jak się tam dostać? Jak zostać częścią świata, poznać cel podróży, pojąć kierunek?
Kura domowa. To takie obraźliwe. Dla kur, rzecz jasna. Z nich przynajmniej jest jakiś wymierny pożytek. Ze mnie nie da się nawet zrobić rosołu.





I remember everything.

4 komentarze:

Unknown pisze...

eee tam, rosołu się nie da zrobić...
Jak się kucharz postara to i pomidorówkę zrobi ;-P
Kura domowa-Klaranieklarowna

Gabryjelov pisze...

rozumiem aż nad to...:(ech...same się w to wepchałyśmy...tylko nikt nie uprzedził że wyjścia za bardzo ni ma...

Cuilwen pisze...

Ze mnie kipeska zupa by była :) Stara jestem i łykowata ;)

No dokładnie, same jesteśmy sobie winne :/

broszki pisze...

NIN - YESSS!!!!!!!!
Łączę się w tragedii, ale pocieszam się, ze przynajmniej nie trzeba będzie co rano samochodu odśnieżać ;P