Otóż wykonałam bananowca. Banana bread, znaczy się. Efekty były zadziwiające - mnie całkiem smakuje, zwłaszcza z herbatą/kawą. Ma miłą, gliniastą konsystencję (lubię, im bardziej glinowate ciasto czy chleb tym bardziej mi smakuje) a smród bananów nie jest dominujący ;)
Zuzia (która banany jada rzadko i jednym zębem) pożarła trzy kawałki i domaga się więcej, "mamo, będziesz mi robić takie ciasto? jest pyyyyszne!". Natomiast Ania, maniaczka bananów w postaci surowej, ugryzła, wykrzywiła się i wypluła. "Fuj, niedoble." A byłam taka pewna. Że polubi.
Jeśli chodzi o Kluska to nic sie nie zmieniło, przed ciastem bananowym ucieka z krzykiem tak samo jak przed bananami saute.
"Nieeeee, bleeeeee!"
W kulinarnym szale stworzyłam dziś również lody z awokado. Jak wyjdą jadalne, to opowiem. Na razie podziwiłam subtelny, zielonkawy kolorek ;)
4 komentarze:
lody z awokado,no nieeeeeee. bleeeeee. skąd wzięłaś przepis/
z Pinteresta :D
Awokado tam jest tylko dla koloru, lody składają się ze słodzonego mleka skondensowanego, śmietany i soku z limonki :)
Tak, wiem, że obleśne, ale dzieci mi trują doopę o lody codziennie ;) Niech se mają domowej roboty, co mi szkodzi ;)
i co,smakowały/
Zjadły i mówią, że dobre...
Prześlij komentarz