... to stan umysłu.
Gdzieś w tym pięknym kraju zepsuła się bramka do metra...
Zdjęcie z Reddita. Pierwsze trzy komenty pod spodem mnie pokonały ;)
I tak sobie myślę, że w Polsce, jesli ktoś byłby na tyle durny, żeby zostawić na bramce w metrze jakieś pieniądze, to kasa błyskawicznie by się komuś przydała. Zepsuta bramka pewnie też. Polak potrafi, jak nie jak tak? Jak głosi pieśń ludowa - "żaden madafaka nie podskoczy do Polaka!". Taaa...
I momentalnie myśl moja przeskoczyła na znaną niemiecką reklamę Media Marktu... jak ktoś nie wie o co chodzi, to proszzz:
Kiedy jadę środkami komunikacji miejskiej, jedną ręką trzymam się za portfel a drugą za telefon. Nigdy nie zakładam drogiej biżuterii - kilkakrotnie na moich oczach złodzieje w tramwaju zrywali kobietom łańcuszki z szyi (ostatni raz trzy tygodnie temu, przy Parku Saskim) a raz widziałam jak złodziej, też w tramwaju, zerwał kobiecie z uszu złote kolczyki. Razem z uszami, rzecz jasna. Po prostu rozerwał jej płatki uszu, i uciekł tak szybko, że nikt z początku nie zorientował się co się dzieje, łacznie z poszkodowaną, wszyscy się ocknęli dopiero kiedy krew zaczęła się lać kobiecie po szyi. To się dzieje błyskawicznie, są niemożliwie szybcy i wyskakują tuż przed zamknięciem drzwi. Nie da się NIC zrobić.
Nie zliczę ile razy widziałam złodziei wyrywających kobietom torebki, szczególnie wieczorem, na mniej uczęszczanych ulicach.
Kiedyś zdaje się mój mąż był świadkiem kradzieży samochodu na Pradze Południe - dwóch kolesi Z BRONIĄ (karabiny), wyciągnęło jakiegos pana i jego żonę z audi w bocznej uliczce, wsiedli i odjechali...
Kiedyś na Pradze Północ jechałam nocnym autobusem. Wsiadło trzech silnych panów łysych i bez szyi, a jeden z nich radośnie oznajmił "portfele do kontroli". Wszyscy posłusznie wyciągnęliśmy portfele i pozbyliśmy się zawartości. Panowie spokojnie wysiedli na następnym przystanku. Nikt nie komentował, bo i co tu powiedzieć. Polska, bracie, nic nie poradzisz. Wszyscy kradną, od żula, po premiera.
Wszystko się przyda. Kiedyś w Warszawie zlodzieje ukradli parkomaty. Co najmniej trzy.
Widziałam żuli, odkręcających od podłoża blokady parkingowe, pewnie przydały się na złom, zawsze to parę piw.
Włazy do kanałów, instalacje elektryczne, cokolwiek, kiedyś na Bemowie złodzieje przepiłowali i wynieśli cały przystanek autobusowy...
Nie podoba mi się tutaj. Nie jest tak źle jak na przykład w Rosji, co to, to nie. Ale nie podoba mi się. Kiedyś byłam patriotką, ale liczne doświadczenia pozbawiły mnie złudzeń. Jeśli masz dokąd wiać, to wiej i nie oglądaj się za siebie. I nie tęsknij, bo nie ma za czym.
13 komentarzy:
Straszne historie opowiadasz. Mieszkam w Krakowie - jeszcze nigdy nikt mnie nie okradł, jak sięgam pamięcią, nie bylam również świadkiem żadnej kradzieży, a korzystam nawet czasami z komunikacji nocnej. Odnoszę wrażenie, że żyjemy w różnych krajach. Ostatnio siostrzenica zostawioną w tramwaju komórkę odebrała spokojnie u pana motorniczego, który zawiadomiony o zgubie przez zawiadowce ruchu znalażł zgubę pod siedzeniem.
Może po prostu mam szczęście?
Pozdrawiam. Mary.
Może masz.
Wczoraj, już po napisaniu tego postu, widziałam jak w tylnej uliczce, za hotelem Mariott, wieczorem, złodzieje wybili szybę w samochodzie, pewnie coś leżało na siedzeniu.
Nie wiem czemu akurat ja trafiam na takie sytuacje. Okradziono mnie kilkakrotnie, dwukrotnie w miejscu pracy, kiedy jeszcze pracowałam.
Raz w autobusie, raz na koncercie, i co najmniej dwa razy na ulicy.
I mam serdecznie DOŚĆ. To bardzo miło, że ktoś ma inne doświadczenia, ale ja mam akurat takie, które usposabiają mnie nieżyczliwie do świata.
Post byl o złodziejstwie, więc nie opisałam tego, co zdarzyło się mojej siostrze na ul Radzymińskiej. jechala samochodem, stała na światłach. koleś, który jechał za nią, cały czas mrugał światłami i podjeżdżał jej pod zderzak. Jak światło się zmieniło, siostra ruszyła, ale... nie dość szybko według pana za nią. Dogonił ją, wyprzedził, zajechał jej drogę i wybił szybę w samochodzie, po czym wsiadł do swojego auta i odjechał. Siostra pojechala na policję, podała numery samochodu, i co? i NIC.
Nie wiem w jakim kraju mieszkają inni, ja mieszkam właśnie w takim. I, łagodnie mówiąc, nie przepadam za nim.
Moze tylko w Warszawie jest taki światowy poziom przestępczości.
Straszne historie. Czyli zamiast zarabiać trza było złodziejem zostać;)
A mnie w Krakowie okradli w tramwaju :(
skąd oni mają karabiny? :P
Jak się chce kupić to można dostać, spoko...
Podobno jest cos takiego, że niektórzy ludzie przyciagają różne dziwne sytuacje. No jak się o tym pomyśli, to naprawdę nietrudno się z tym zgodzić.
Chyba dzisiaj coś lata w powietrzu. Rzadko mam doła i niechęć do kraju, w którym się urodziłam, ale tak. Zdarza się to coraz częściej. I solidaryzuję się z Twoim postem, choć nie mam pojęcia o tym, że gdzieś jest lepiej.
Gdzieś jest lepiej. Pieprzyć kanadę, lepiej jest choćby w Danii.
No właśnie, coś w tym jest, czasem wydaje mi się że jestem jak magnes na chore sytuacje.
Moich teściów okradli na Żoliborzu (dla niewtajemniczonych stara "dobra" dzielnica Wawy), podczas popołudniowej drzemki. Ukradli całą biżuterię, drogie zegarki, dużo gotówki, obrazów nie dali rady ukraść. Wdrapali się na drugie piętro. Okradli już wszystkich mieszkańców. Policja umorzyła postępowanie.
:/ Czemu mnie to zupełnie nie dziwi...
Prześlij komentarz