środa, 6 listopada 2013

Procesy myślowe

Farmer John postanowił zrobić porządek w swoim gospodarstwie. Potrzebował sekatora, a ponieważ go nie miał, postanowił pożyczyć od sąsiada. Sąsiad mieszkał jednak daleko od Johna, więc John, idąc, myślał sobie co będzie jak już dojdzie...
"Przyjdę pod jego drzwi, zapukam a on mi otworzy, przywita się i spyta, po co przyszedłem.
Ja mu odpowiem, że chcę pożyczyć sekator.
On spyta pewnie po co mi ten sekator.
Ja mu odpowiem że to nie jego sprawa.
On mi odpowie, że to jego sprawa bo jego sekator."
Idąc tak, coraz bardziej sie denerwował i kłocił sam ze sobą. W końcu doszedł do domu sąsiada, załomotał w drzwi, sąsiad otworzył:
-Witaj John! po co przyszedłeś?
-A W DUPĘ SE WSADŹ TEN SWÓJ SEKATOR !
i wrócił do domu

Do czego zmierzam, przyjaciele i sąsiedzi? Ano, do tego, że z natury jestem właśnie takim Johnem. Myślę, myślę, prowadzę długie konwersacje w głowie, po czym reaguję na nie jakby były prawdziwe. Głupie? No, głupie, ale sporo ludzi tak ma. Mózg nie rozróżnia fantazji od realu, synapsy strzelają, ręce drżą. Nakręcamy się jak chińskie bączki.
Depresja dodatkowo zaciemnia obraz rzeczywistości, zniekształca percepcję, jedne szczegóły podkreśla, inne pozbawia znaczenia. Wszystko to, razem wzięte, powoduje myślowy zamęt, i kompletny, absolutny brak wiary w moją ocenę sytuacji. Jak zareagować, kiedy się tak naprawdę nie ma pewności, co się dzieje? Czy chciał mnie obrazić czy nie? Czy chciała mi w ten sposób coś przekazać, czy to było zupełnie bez podtekstu? Czego ode mnie oczekuje? Czy w ogóle czegoś? Czy mam coś powiedzieć, czy może lepiej nic nie mówić? Co jest właściwe? I o co w ogóle chodzi?
Taki szklany klosz, przepraszam za cliche, ale nasuwa mi się jako oczywistość. Poczucie wyłączenia, oddzielenia, wyobcowania. Czasem bardziej, czasem mniej.

Morał - mniej myśleć. Jak obierasz, kobieto, ziemniaki, to skup się na obieraniu, zamiast przegrzewać sobie mózg bez sensu.
Tylko, że to trudne. Niekiedy wydaje mi się, że wymyślone rozmowy to jedyne co mi zostało. Jeśli się tego pozbędę, nie będę niczym więcej niż robotem kuchennym.



4 komentarze:

Paulina pisze...

Ja chętnie zostanę robotem kuchennym, pod warunkiem, że będzie to KitchenAid ;)

Unknown pisze...

"Czy chciał mnie obrazić czy nie? Czy chciała mi w ten sposób coś przekazać, czy to było zupełnie bez podtekstu? Czego ode mnie oczekuje? Czy w ogóle czegoś? Czy mam coś powiedzieć, czy może lepiej nic nie mówić? Co jest właściwe? I o co w ogóle chodzi?" Myslę, że wiele kobiet tak ma. PO włosku są to seghe mentali, nie wiem jak po naszemu to bedzie. U kazdego to wynika z czego innego. U mnie ta gonitwa mysli była straszna, przytłaczająca. Mi pomógł coaching, nie mam juz tego paskudztwa w głowie. Każdemu jednak pomaga co innego. ;(

Cuilwen pisze...

Tak, kitchen aid brzmi dobrze :D

Patrycja, mnie terapia pomaga :) i jest dużo lepiej niż kiedyś, bo kiedyś jechałam na tych myślach jak na autopilocie :)

Unknown pisze...

To bardzo się cieszę, że Ci pomaga, to duża ulga pozbyć się tych myśli ;)