Obudziłam się przypadkiem o drugiej, ze znajomym nerwowym supłem zaciśniętym w żołądku. Paradoksalnie ten dziki wicher za oknem szybko mnie uspokoił.
Dzieci natomiast nie są zachwycone. Ania piszczała po drodze do przedszkola, trzymając się za czapkę, a Matju odwrócił się w wózku tyłem do kierunku jazdy, wcisnął buzię w oparcie i tak jechał z wypiętym tyłkiem ;)
W przedszkolu dziś będzie prawdziwy Mikołaj. Ciekawa jestem jak bardzo Mat się wystraszy ;)
Dzieciaki dostały w domu jedynie drobiazgi - Zu liczydło, Ania czapkę i fartuch kucharski, Matju samochodzik. Do tego po kinder jajku i małe czekoladki. Przeraża mnie ilość prezentów, którymi zalewa się dzieci przy każdej okazji. Potem w szkole/przedszkolu jest licytacja - kto co dostał. Nie wiem, czy dobrze robię, wykluczając moje dzieci z tej konkurencji, ale nie mam wielkiego wyboru - nie bardzo nas stać, żeby stanąć do wyścigu.
Z jednej strony chciałabym im kupić wszystko o czym zamarzą, z drugiej wiem, że to nie jest ani możliwe, ani właściwe. Ale sama pamiętam gorzkie upokorzenie, kiedy kolejny rok, jako jedyna z całej klasy nie miałam magnetofonu, walkmana ani prawdziwych amerykanskich dżinsów. Chujowo jest być biednym, zaprawdę powiadam wam.
Na szczęście, teraz nie jest tak źle.
7 komentarzy:
No to fajrant do 14.00? czy na mopie ?:)
Taa.. pamiętam swoje rozczarowanie z dzieciństwa, gdy na mikołaja dostałam 'tylko' słodycze ;) Tymczasem mojemu synowi babcia kupuje prezenty bez okazji na kilka dni przed mikołajem, a potem się dziwi, że już nie mam pomysłów co mogłaby mu dać gdy okazja JEST. Problem też w tym, że dostając prezenty często i bez okazji Młody kompletnie nie umie się z nich cieszyć :(
Fajrant :D Pierdziele mopa, jutro się posprząta ;) Wczoraj i przedwczoraj zasuwałam jak maly parowozik, teraz mogę se odpocząć.
:D
Paulina, no właśnie. Jak za duzo prezentów to potem sie robi postawa roszczeniowa... :/
wczoraj kiedy wracałyśmy ze szkoły Zuzia wpadła w histerię, bo Ania napisala w liście do mikołaja 3 prezenty a Zuzia tylko dwa i jak to, ona dostanie MNIEj. Szlochała mi całą droge, dopóki nie zasugerowałam, żeby napisala jeszcze jeden list i może coś się da załatwić.
I wytłumaczyłam, że bardzo bym, chciała jej kupić i jacht lego Friends i domek Oliwii i tego zafajdanego pieska Ralfi, ale nie mogę bo nie mam pieniędzy. Jakoś to łyknęła.
Podobno zdrowa frustracja jest konieczna do prawidlowego rozwoju psychiki dziecka ;)
To prawda, ale wytłumacz to babci :D
Mojej kolezance syn lat 4 powiedzial, ze jesli nie ma pieniedzy, to musi isc do maszyny, taaak, maszyny same produkuja dowolne ilosci pieniedzy :) na szcesie w tym roku mikolaj nie musi do nas przychodzic :) a dzieci w przedszkolu i szkole sa okrutne, a ja dostalam to i to, a ty nieeee
a dajcież spokój z tym :D ja się cieszę jak głupia tymi koniami Pony ^^
Prześlij komentarz