środa, 15 października 2014

Abrakadabra czyli praktyczne zastosowanie praw fizyki

Pijam wino. czerwone wytrawne. W ilościach na ogół umiarkowanych. Piwo również pijam. I zawsze mam niesmak, kiedy wyrzucam butelkę po trunku, bo mają taki ładny kolor i ja w ogóle lubię szkło i coś bym z tych butelek zrobiła, ale trzeba by je jakoś pociąć... Znany mi był sposób na cięcie szkła z rysą i palnikiem, ale do tego trzeba mieć a) czym zarysować szkło b) palnik (nie wiem czy świeczka dałaby ewentualnie radę, może tak).
Mój problem rozwiązał Crazy Russian Hacker (swoją drogą polecam, bo facet jest świetny i zapodaje różne proste a skuteczne pomysły).
Jak przeciąć butelkę za pomocą sznurka, alkoholu i zimnej wody :)



Akurat tak się złożyło, że w kuchni stała sobie butelka, więc postanowiłam spróbować, w sumie bez wiekszej nadziei, że się uda (takie jest moje instynktowne podejście do wiekszości przedsięwzięć ;) ). Chciałam tylko położyć dzieci spać, żeby mi się nie plątały pod nogami.
Dziewczynki padły, a Matju niekoniecznie... Jest już 23.00 a on biega po domu i bawi się samochodzikami. Zaraz mnie trafi szlag. Ale zaraz, moment, odbiegłam od tematu.

Zamknełam się w kuchni, przygotowałam sobie warsztat.
Potrzebny jest nasiąkliwy sznurek (użyłam bawełnianej grubej włóczki); alkohol (Ruski Haker mial aceton, ale ja użyłam zwykłego 70% alkoholu do dezynfekcji, wszak chodzi o to, żeby się paliło) oraz zapalniczka i miska z zimną wodą.



Owinęłam butelkę włóczką mniej więcej w miejscu, gdzie miała się rozpaść.


.
Nie zdejmowałam włóczki, tylko pomalutku nasączyłam ją alkoholem, trzymając nad zlewem i mocno uważając, żeby alkohol znalazł się tylko na bawełnie i nie zalał butelki.

Paliło się bardzo ładnie, obracałam butelkę przez około minutę, przynajmniej tak mi się wydaje. Alkohol dezynfekcyjny hajcował się świetnie i wcale nie chciał zgasnąć, więc po prostu na chama wsadzilam butelkę do wody, kiedy wydało mi się, że już ;)

Lekko pyknęło i... ta-daaaam!



Udało się :D Magia fizyki działa! :P

Brzegi są ostre, trzeba je wygładzić - drobnym papierem ściernym, którego nie mam. Ale mam papierowe pilniczki do paznokci, a to prawie to samo ;) Jutro się tym zajmę.
Oczami duszy widzę niezliczone szklane wazoniki, świeczniki, kubeczki na długopisy i szczoteczki, mini-doniczki na rosiczki ;) oraz inne różności, które zamierzam tworzyć w ramach autoterapii zajeciowej ;)

Na razie, wielce zadowolona z siebie, udam się na spoczynek.
Tylko niech ten dzieciak wreszcie padnie...

2 komentarze:

Cuilwen pisze...

Co rechoczesz, jestem skrzętna gospodyni, nic się nie marnuje! :D hahahaha

Kajka pisze...

MacGyver normalnie ;)!