Matju nie mówi na mnie "mama". Zwraca się do mnie tylko i wyłącznie per "MAMCIA".
Kiedy budzi się nad ranem (godzina 4.00), nie chce mu się ruszać z łóżka, więc krzyczy na cały głos "mamciaaaaaaa! maaaaaamciaaaaaaa!!!!" dopóki się nie obudzę, nie zwlokę z łóżka i do niego nie przyjdę. Wtedy, zadowolony z siebie, wyciąga łapki, każe się wziąć na ręce i zanieść do mojego łóżka, gdzie zasypia. Albo nie. Ja, w każdym razie, rzadko zasypiam. Najczęsciej pogrążam się w duszących oparach paniki i uprawiam wrestling ze swoim mózgiem, który właśnie wtedy nalega na roztrząsanie każdego dręczącego mnie problemu oraz rozpamiętywane wszystkiego, co mi w życiu nie wyszło.
Po takim poranku, reszta dnia jest tylko lepsza.
2 komentarze:
Wiem, o czym mówisz. Tylko, że ja podłączam Młodego do mlekodajni i zaczynam roztrząsać projekty, z którymi nie zdążam. Zabójcze :(
owszem :(
Prześlij komentarz