Tym razem jednak los się do mnie uśmiechnął i Mąż wspaniałomyślnie zatwierdził zakup fotela do sypialni. Przestawiać tam nie ma czego, a mnie się od dawna tłukł po głowie taki archetypiczny obrazek - ja, zimowym wieczorem, w fotelu z książką, kocykiem i herbatką. Ucieleśnienie zimowości. Esencja spokoju. Cóż poradzić, takie marzenie. W przeciwieństwie do innych, akurat realistyczne. Wczesnym przedpołudniem obraliśmy więc kierunek na Ikea.
Ludzi było umiarkowanie wielu.
Dwoje młodszych potomków zdeponowaliśmy w Zaczarowanym Lesie i oddaliśmy się bez reszty przyjemności wyboru fotela. Nie mam żadnych problemów z podejmowaniem decyzji, więc nie trwało to długo. Jakieś pół godzinki.
Ludzi zaczęło się robić jakby więcej.
Załadowaliśmy mebel do bagażnika, winszując sobie posiadania kombi. Zgłodnieliśmy. Czas na obiad. Kierunek - golonka z bigosem i klopsiki z frytkami.
Ludzi nadal przybywało.
Cały proces zakupu obiadu, łącznie z czekaniem w kilometrowej kolejce trwał tyle, że kiedy udało mi się usiąść przy stoliku, obiad był już zimny. Wokół kłębili się inni amatorzy klopsików, ktoś kogoś potrącił, cos się stłukło i rozlało, nie ma jak przejść, wyprawa do dystrybutora po napój przypominała bitwę pod Termopilami. Mało brakowało, żebym rzuciła się w tłum, z okrzykiem "Spartaaaaaaa!!!!!" i widelcem w zębach.
Robiło się coraz ciaśniej.
Nie najlepiej znoszę tłumy. W okolicach mostka zaczęły mnie łaskotać pierwsze objawy paniki. W tym momencie Mąż przypomniał sobie, że trzeba kupić dziewczynkom lampki na biurko. Wpasowaliśmy się więc w ludzkie mrowisko na dziale oświetleniowym. Nad mrowiskiem unosił się tradycyjny staropolski ogólnoludzki wkurw, podsycany kosymi spojrzeniami, niecierpliwymi westchnieniami, zahaczającymi o siebie koszykami oraz obfitością klientów, którzy ni cholery nie wiedzą czego chcą, a przyszli sobie pooglądać i całą liczną rodziną stają znienacka na środku alejki, całkowicie tarasując przejście.
Sympatyczne alejki Ikea Targówek zaczęły przypominać arterie dotknięte zaawansowaną miażdżycą.
Kiedy zobaczyłam niemal czterdziestoosobową kolejkę do kasy (każdej), duch we mnie opadł, panika kopniakami poganiała do ucieczki, ale bohatersko stałam dalej, głównie dlatego, że przepychanie się przez stado do wyjścia zdawało mi się znacznie gorszym rozwiązaniem.
Tłum nadal gęstniał. Swoją drogą, pojemność tego miejsca zda się nieograniczona.
Kiedy wreszcie wyszliśmy, ledwie żywi, powłócząc nogami, jak garstka ocaleńców z jakiejś katastrofy, zobaczyłam coś, co przeraziło mnie w sposób ostateczny.
Dziecięcy wózek-spacerówka na SZEŚĆ miejsc. Wypełniony trzylatkiem (sztuk jeden) i CZWÓRKĄ żwawych dwulatków.
Patrzyłam długo. Z mieszaniną fascynazji i grozy. I podziwu. I wdzięczności losowi.
A fotel jest fajny. Zajął wiekszość wolnego skrawka podłogi w sypialni. Mąż będzie złorzeczył oraz bluźnił, kiedy zacznie się o niego potykać w nocy. Ale i tak jestem zadowolona.
7 komentarzy:
fotel elegancki :) no no :)
Na stare lata sobie zrobiłam dobrze ;) Jeszcze tylko sprawię sobie kota, żeby mi leżał na kolanach i mruczał ;)
Ale kota sobie spraw jak dzieci pójda na studia :) wiesz - pamiętaj o tym wózku na 6 osób :)
i w ogole szok, że takie wózki są. No to się kobicie przytrafiło :) a szła w miarę przytomna, czy taka ...półprzytomna ?:)
Czwórka dwulatków? o mamo.
Fotel mam w sypialni taki sam tylko z kremowym pokrowcem(dobra, kremowy to on był ileś lat temu).
Kobieta była z mężem i jeszcze jakąś drugą panią, wyglądała normalnie :D Na jej miejscu wyglądałabym znacznie gorzej ;) Niektórzy ludzie ogarniają, inni nie... Ja nie ogarniam, ale pocieszam się że mam sporo innych zalet ;)
Pierwszy raz w życiu widziałam taki wielki wózek, naprawdę robił wrażenie. Ciekawe jak wielki trzeba mieć bagażnik żeby się zmieścił...
Natalijka, właśnie myślałam o kremowym bo śliczny, ale popatrzyłam na moje dzieci i zdecydowałam że może jednak coś bardziej praktycznego... Na kremowo będę się urządzać jak potomstwo pójdzie na studia. co daj Boże jak najprędzej,amen. ;)
Prześlij komentarz