niedziela, 13 marca 2011

Boli

Źle mi. Tak źle, że brakuje słów. Żywy preparat pana von Hagensa, obdarty ze skóry, z nerwami na wierzchu. Oskórowany jak królik i pozostawiony, żeby sam sobie radził. Musisz, powinnaś, nie możesz... niekończąca się litania porad i nakazów. Nikt nie widzi łez, nikt nie słyszy krzyku. Eksponat w szklanej gablotce. W bezpiecznej odległości.

6 komentarzy:

KORONKA pisze...

Ewa, a gdzie rodzina, gdzie koleżanki, koledzy? Zadzwoń, zaproś na herbatę, powiedz jak Ci źle. To pomaga, naprawdę. Tak przez bloga w kilku słowach to ciężko Ci pomóc.

Cuilwen pisze...

Nie oczekuję pomocy przez bloga, ale dziękuję.
Sęk w tym, że rozmowa mało pomaga, żeby nie powiedzieć -wcale. Zresztą ile można słuchać czyjegoś jęczenia, każdy pilnuje swoich spraw. Ostatnio kiedy czułam się wyjątkowo marnie przed egzaminem, napisałam do pięciu osób, które uważałam za bliskie. Nikt nie znalazł kilku minut, żeby mi odpowiedzieć.
Bardziej liczę na farmakologię, ale to dopiero jak urodzi się Małe.
Bloga piszę jedynie po to, żeby się nie udusić.

KORONKA pisze...

Może nie oczekujesz ale jak czytam te Twoje posty to bardzo bym chciała jakoś Ci pomóc ale przez bloga się nie da. Farmakologia nie pomoże. A może psycholog?

Cuilwen pisze...

Bardzo Ci dziękuję, to miło.
Pozostanę przy swojej wierze w chemię, na psychologa nie mam czasu ani pieniędzy, taka terapia musi być systematyczna i trwać miesiące albo i lata, a ja nie bardzo mam nawet jak iść na badania krwi w ciąży. Za chwilę będę miała trójkę dzieci, i żeby je ogarnąć będę musiała być sprawna już, a nie w bliżej nieokreślonej przyszłości :) Aby do porodu, potem Prozac i do przodu...

Małgorzatka pisze...

Ewo mnie też znowu coś dopada, chyba przez to, że właśnie "znajomi" się zjeżdżają i chcą ze mną widywać. A ja ledwo ruszam ręką i nogą, zapierdzielam od rana do wieczora przy garach,spacerach, jeszcze wzięłam się za dodatkową robotę a oni mi będą pierdzielić za uchem o urodzinkach,imieninkach, budowaniu domu i postępach ich dzieci, drudzy zaś o studiach i imprezach. Najgorsze jest to, że źle się czuję z tym, że się z nimi nie chcę spotkać, chciałabym ale psychicznie i fizycznie jestem niezdolna :(

Cuilwen pisze...

Współczuję :( Wiem jak to jest kiedy w środku aż się skręcasz, a znajomi oczekują pogodnej konwersacji. A jak ci się wyrwie że coś jest nie tak to patrzą jak na aliena.
Nie wiń się za to, że nie masz ochoty na odgrywanie towarzyskiej szopki, wcale się nie dziwię, też by mi się nie chciało... Będzie czas na to jak poczujesz sie lepiej.