Walczymy z bezsamochodową logistyką - mąż do pracy i z pracy (daleko i skrajnie kiepski dojazd), po drodze Zu do przedszkola (daleko) i z przedszkola, zakupy, w piątek moje usg w centrum, jazdy, w sobotę o 6 rano egzamin. W sumie nic strasznego, damy radę.
Dziś męczyły mnie sny o samochodach, podróżach, wypadkach i bliskich ludziach. Oby mi przeszło, bo moje zamartwianie się nie jest nikomu potrzebne, a już najmniej tym, o których myślę najczęściej. Przykre ale prawdziwe.
W zeszłym tygodniu przeszłam jakieś załamanie, trzasnął mi wewnętrzny bezpiecznik, byłam chora i za dużo myślałam, w efekcie czego czułam się tak źle, że gdybym miała w standardzie guzik, wyłączający życie szybko i bezboleśnie, to tego wpisu by chyba nie było. Od środy do niedzieli płakałam niemal bez przerwy, wczoraj rano ten wypadek, a teraz nie mam już siły. Psychiczny flak.
W zeszłym tygodniu dopadły mnie też psychosomatyczne objawy "obniżonego nastroju", których ostatnio doświadczyłam w szkole średniej i miałam nadzieję, że nigdy więcej. Szczegółów oszczędzę miłym czytelnikom, bo nieprzyjemne i nieco krwawe, zresztą już minęły, nie ma się czym martwić. W każdym razie moja lekarka rodzinna, obejrzawszy sobie powyższe, bez gadania przepisała mi hydroxyzinum. Używam bardzo sporadycznie, tylko wtedy kiedy z jakiegoś powodu w ogóle nie mogę spać, normalnie na sen wystarczają ćwiczenia (rowerkowanie i hantlowanie przynosi wreszcie wymierne efekty, niech żyją endorfiny ;).
Apetyt też mam :) ubrania przestają na mnie wisieć :) Akurat z tego, w sumie, nie wiem czy powinnam się cieszyć ;)
Tamuję co jakiś czas kolejne krwawienia z nosa i robię to co do mnie należy. Wysprzątałam już stajnię Augiasza, w którą zamienił się dziecięcy pokój, wyrzuciłam przy okazji trzy wielkie torby pociętych rysunków, połamanych kredek, wyschniętych flamastrów, zdekompletowanych puzzli, popękanych zabawek... Prosta, satysfakcjonująca praca. Lubię porządkować, przestawiać i wyrzucać rzeczy co najmniej tak samo jak kupować nowe :) Prawdziwie konsumencki duch we mnie tkwi.
Na swoją kolej czekają komponenty do kosmetyków, jestem przecież czarownicą od ziół i mikstur :) i sporo frajdy sprawia mi mieszanie mazideł i dekoktów wszelakich. A jeszcze więcej frajdy mam, kiedy widzę, że dobrze działają. Tego mi trzeba, bo przez ostatnie tygodnie postarzałam się o kilka lat. Staram się nie patrzeć w lustro zbyt często, bo to co widzę, trochę mnie przeraża. Mam 33 lata a z bliska wyglądam na co najmniej sterane 40. Groza :)
Przy okazji - bardzo serdecznie dziękuję wszystkim, którzy twierdzą, że ładnie wyglądam :) Naprawdę miłe słowa, i krzepiące :) Kochani, to zdjęcia, w wyjściowym odzieniu i pełnym makijażu; normalnie wyglądam znacznie, znacznie gorzej i smutniej. Mam taką fotkę dokumentacyjną, ale jej póki co nie zamieszczę, żeby nie psuć dobrego wrażenia ;P
10 komentarzy:
Hej . Kurczaki ,ale własnei przeczytałam o wypadku i aż ciary mi przeszły :( Dobrze , że tak to się skończyło :/ Buziol na resztę wietrznego dnia .
Dzięki :) Buziol dla Was też :*
Ja wygladam jak orka w makijazu.
Ja nie kupuje nic poza jedzeniem, srodkami czystosci,kredkami,blokiem i butami dla dziecka;)
Nie cierpie sklepow, allegro tez;0
Kiedys bylo inaczej ale w koncu zostalam amiszem ;P ;P
Nie mam telewizora,radia,nawet kuchenke mam przenosna na 2 palniki. Nie potrzebuje i mam pieniadze gdzies byleby bylo na oplaty i powyrzsze. Zaden ze mnie pozytek;)
Te okulary tez juz sobie darowalam.
Samochodu nie mamy,nigdy nie mielismy i nie bedziemy miec, wszedzie da sie dojsc na nogach, rowerem,busem(Zakopane to nie Warszawa wiec luzik;))
Dobrze,ze Zuzia cala i zdrowa. Buziaki!
O, podziwiłam i zazdraszczam :) portfel mojego męża też by chciał, żebym została amiszem ;)))
Mam okresy w życiu, kiedy dopada mnie właśnie postawa minimalistyczna, wtedy pozbywam się większości rzeczy przez rozdanie znajomym, albo sprzedaż na Allegro, a potem z kolei dopada mnie żądza posiadania i kupuję hurtowo wszystko od nowa... Jak jestem nieszczęśliwa kupuję dwa razy tyle co normalnie, a Allegro powinno mnie ozłocić, bo nie ma dnia, żebym jakiejś pierdoły tam nie wyklikała, choćby za parę zeta. Kiedy jestem spokojna i zadowolona, nic mi nie trzeba i nic mnie nie rusza...
Co do samochodu to da się tu bez niego żyć, ale jest naprawdę trudno. Dojazdy do pracy, lekarza, przedszkola, sklepu to koszmar.
A jakbym mieszkała w Zakopcu to tv też bym nie potrzebowała, wolałabym sobie przez okno popatrzeć :)))
No tak,ja codziennie patrzę na Giewont i myślę jak fajnie by było z niego skoczyć ;P
Wiesz, to niegłupie... Kocham Tatry jak wariatka, lot w dół z Giewontu miałby w sobie coś hmmm... pociągającego ;P
Zapraszam :D
Razem sobie skoczymy? :P Jestem za :))
Prześlij komentarz