niedziela, 22 maja 2011

Blady strach

Jeszcze nie doszłam do siebie po wczorajszym usg. Wewnętrzny jest zdrowy, rozkoszny i żwawy, tylko... okropnie duży :/ 27tc a on ma już 1300g, rozmiarowo jest trzy tygodnie do przodu względem swojego wieku i rośnie jak na drożdżach. Pan doktor z radosnym śmiechem skwitował "dobrze ponad 4 kilo będzie... taka widać pani uroda".
Zmroziło mnie i do tej pory jestem sztywna. Przed oczami natychmiast stanął mi pierwszy poród, horror półtoragodzinnej drugiej fazy, w końcu utrata przytomności z bólu i wyczerpania, wypychanie dziecka przez położną, strach kiedy spada maluchowi tętno, potem mega nacięcie i blizna po nim boląca przez dwa kolejne lata. Jestem, szczerze mówiąc, przerażona. Na tyle, że chyba przygłodzę się cukrzycową dietą, tak na wszelki wypadek. Sorry, synku, ale oboje musimy wyjść z tego jak najmniej poharatani, mamusia chciałaby móc usiąść na tyłku wcześniej niż miesiąc po wydaniu Cię na świat ;)

Zuzia jest chora, zafundowała mi bezsenną noc. Kiedy nad ranem udało mi się przyłożyć głowę do poduszki i odpłynąć, obudził mnie dramatyczny szept prosto do ucha - "Mamo!!! RATUNKU! Ania jest mokra!". Chwiejnie podążyłam skontrolować sytuację. Ania faktycznie była mokra od szyi do skarpetek. I śmierdziała, albowiem oblała się zawartością Zuzinego nocnika. Zalewając przy okazji panele pod łóżkiem :) Chciała najwyraźniej, swoim zwyczajem założyć nocnik na głowę a tu ZONK ;)))) LOL :)

Udało mi się przez parę dni z niczego nie spaść, pod nic nie wpaść ani się nie przewrócić, ale zdołałam zerwać sobie paznokieć z małego palca u nogi. Zupełnie niechcący. Przy pomocy wózka w supermarkecie ;) Czasem sama siebie zadziwiam ;)
Myślałam, że pocieszę się nowym samochodem, ale jeszcze nic z tego. Panowie z komisu chcą jak najwięcej zarobić a my chcemy jak najmniej stracić ;) Negocjacje trwają, mam nadzieję, że na początku tygodnia podpiszemy umowę. Namawiam małżonka, żeby za bardzo się nie upierał, bo okazja jest pierwszorzędna a kolejka chętnych długa. Niestety.
Czaimy się mianowicie na Toyotę Corolla w wersji Terra 1,4; rocznik 2002. Samochód niemłody, no i nietani jak na swój wiek, jednak tylko 70000km przebiegu, a właścicielką była mama prezesa salonu Toyoty :) więc serwisowany był u nich a nie gdzieś u pana Mietka w garażu na częściach z Kambodży ;) Zadbany, nie bity, jak na staruszka bardzo mało zniszczony, ma klimę (condicio sine qua non jeśli chodzi o samochód dla mnie) na zadku seksowny spoiler ;P a letnie koła na fajnych alufelgach, och... ;) Kolor mało wyjściowy wprawdzie bo grafitowy a ja chciałam popielatoróżowy ;) jednakowoż jestem realistką i wiem, że nie można mieć wszystkiego ;P
Coś czuję, że w moich rękach szybko przestanie być taki śliczny i niepokalany, ale co tam. Raz się żyje ;P
Alternatywą jest dwuletni Peugeot 206+ (jedyne francuskie autko, które nie budzi we mnie odruchu protestu), tyle, że w opisie ma "regularnie serwisowany" co w przypadku dwuletniego samochodu brzmi jakoś... zniechęcająco ;)
W międzyczasie zdarza mi się prowadzić naszego Opla (czyt. stodołę na kółkach) jednak z oporami i bez entuzjazmu. I w dodatku okazało się, że panowie mechanicy, którzy łatali go po wypadku, przeoczyli pęknięty akumulator, z którego teraz kapie sobie kwas. Wrrr... Znowu zostaniemy bez auta na nie wiadomo jak długo.

W taki ciepły dzień przylepia się do mnie muzyka brzmiąca wakacyjnie, odprężające umpa umpa ;) Chodzę i śpiewam pod nosem denerwując wszystkich ;) " I'm learning to fall with no safety net to cushion the blow; I bruise easily so be gentle when you handle me" :)

2 komentarze:

Kajka pisze...

Umarłam ze śmiechu :))))) Ania często przywdziewa takie "mokre" nakrycia głowy? Rozumiem chęć bycia lady albo Kate, ale o moczących kapeluszach to chyba nie słyszałam ;) Dodam, że u nas jedyną, która zdołała się oblać zawartością nocnika jestem ja, albowiem usiłowałam w kompletnych ciemnościach być jak Maradona ;) Autka zazdraszczam, ale pocieszam się, że u nas ostatnio często ten temat na tapecie i mam obiecane na 20-tą rocznicę. To tylko 6 latek, wytrzymam.
A co do porodu czterokilowego to zgadzam się w całej rozciągłości. Na dietę Młodego.

Cuilwen pisze...

Ania zazwyczaj potrzebuje dwóch nocników - na jednym siada, korzystając z niego zgodnie z przeznaczeniem, drugi natomiast zakłada sobie na głowę, oznajmiając "mamusiu, pać, jeśtem kombojem!"
:)