sobota, 28 maja 2011

Stoi kara na kornerze... ;)

Kredyt zaciągnięty, przegląd zrobiony, odebraliśmy Corolkę i dziś, chcąc nie chcąc, zasiadłam za kierownicą :) Zuzia miała w planie urodziny koleżanki, na szczęście niedaleko od nas i w dodatku na obszarze (Bródno), który miałam na wylot objeżdżony z instruktorami. Bałam się więc, jak na mnie, dość umiarkowanie.
Mąż zapędził mnie do samochodu już w garażu, usiadłam na miejscu kierowcy i zdurniałam. Nie jestem przyzwyczajona do takiej ilości guzików, guziczków, pokrętełek i przycisków ;) Znalezienie guzika otwierającego szyby zajęło mi chyba z pięć minut (w garażu było ciemno ;) ) Małżonek niemal stracił cierpliwość zanim odkryłam jak ściszyć to cholerne radio i prawie wyszedł z siebie zanim zdołałam je wyłączyć ;)
Wyjechałam z garażu, nie uszkadzając przy tym niczego (dzięki Bogu za Jego drobne łaski ;) ), ustawiłam siedzenie, lusterka, westchnęłam ciężko z rezygnacją i pojechaliśmy. Corolka prowadzi się cudnie, jedzie sama, jest zwinna, zrywna, wygodna, nie za duża i naprawdę dobrze utrzymana. I bardzo user-friendly :) Ogromna różnica na plus między nią a naszym stodołopodobnym Oplem, który podczas jazdy stawiał mi zacięty opór (muszę w nim walczyć nawet z kierunkowskazami ;) ).
Gehennę przeżyłam dopiero na małym, żwirowym parkingu koło bazarku na Bródnie. Podjechaliśmy tam akurat w porze, kiedy cała okolica wybrała się na zakupy, samochodów był gąszcz, mijały się o milimetry... Oczywiście wszystkim się strasznie spieszy, więc wszelkie wahanie natychmiast nagradzane jest otrąbieniem albo wiąchą puszczoną przez okno. Idealne warunki by doprowadzić młodego kierowcę, a raczej młodą kierownicę ;) do trzęsawki i obłędu ;) Panikowałam tak, że mąż musiał mnie delikatnie opieprzyć, ale jakoś doszłam do siebie, demonstracyjnie olałam spieszących się debili, pokręciłam się i zaparkowałam. Ufff.
Po urodzinach przetransportowałam nas jeszcze do centrum handlowego, ale dalszej jazdy odmówiłam, ze zmęczenia łapały mnie skurcze, zginanie się wpół za kierownicą podczas jazdy to średni pomysł.

A tak wygląda moje (przynajmniej teoretycznie;) ) autko:


Prawda, że śliczne? :)

6 komentarzy:

delfina pisze...

O ja Cieeeeeee , ale fane autko , ja też kce:D Co do jazdy , to niebawem bedziesz wsiadać do auta jak stawać przed parlką do ładowania szmat;)
Ja , posiadaczka prawka od ... no już pisłam o tym , dopiero teraz wsiadam bez stresu za kierownice . Zmusiał minei do tego sytuacja , znaczy sie do jazdy , czyli brak małża w domu przez dwa meisiące. Także trenuj i będzie git:D

KORONKA pisze...

Śliczne, śliczne i Ty Śliczna w nim :-)

Cuilwen pisze...

Dziękuję :)

Kajka pisze...

Śliczneeeeeee!!!! Nawet nie wiesz, jak Ci zazdraszczam ... tej "wolności" ;)

Cuilwen pisze...

Haha, jakiej wolności? Samochód się nazywa mój, ale jest kupiony na małżonka (kurom domowym nie dają kredytu;) ) i małżonek będzie nim jeździł :) Opel idzie na odstrzał do sprzedaży i znowu zostaniemy z jednym autem. A ja jestem niedzielną kierownicą ;)

marta pisze...

Fantastycznie razem wyglądacie!