niedziela, 16 grudnia 2012

Muchomorek



3x dziennie Heviran, 2 x dziennie Clemastinum. Bogu dzięki za medycynę... Kluś przestał krzyczeć, tylko płacze i marudzi. Nawet coś czasem zje.

Podawanie leków to lekcja survivalu. Heviran jest w tabletkach, trzeba je rozkruszyć, wymieszać z jakimś atrakcyjnym w smaku płynem i wcisnąć Młodemu do buzi strzykawką. Zazwyczaj metodą hitlerowską - zatykamy dziecku nos i wlewamy lek do wrzeszczącej paszczy, modląc się przy tym, żeby się nie zachłysnął. Clemastinum nie stwarza aż takiego problemu - jest słodkie.

Kluś lubi smarowanie wysypki ;) Siedzi spokojnie i przygląda się z uwagą poczynaniom mamusi. Jak mu się nudzi - łączymy kropki i rysujemy obrazki na brzuszku ;) Pomału coraz więcej rzeczy w domu zmienia kolor na wdzięczny gencjanowy fiolecik. Poczynając od różnych części ciała mamy ;) Mam nadzieję, że to się zmywa, bo wyglądam, jakby mnie ktoś porządnie pobił ;)

4 komentarze:

GOSIA pisze...

zmywa się spirytusikiem, ale niestety nie wszystko... masakra. Ja już nawet zaczęłam mieć nadzieję że może te pogłoski o końcu świata (najbliższy piątek:)) są prawdziwe!!

Małgorzatka pisze...

hahahah też używam fioletu do parchów w gębie i ogólnie ranek, które się jadzą.Z palców to mi przez tydzień nie schodzi;PNie odważyłabym się rysować:PPP w zlew mi kropelka kapnęła to miałam fioletowy zlew kilka dni. Nie wiem,może jest patent na zmywanie tego? Biedny Kluś! Pamiętam jak 2 miesięcznemu Tomkowi musiałam dawać 2 x dziennie tabletki na anemię przez miesiąc chyba:/ W mleku to rozrabiałam ale i tak były drobne kawałki więc przetrzymywał to w buzi i trza było modlić się żeby jakoś przełknął;/

Cuilwen pisze...

Taaak, koniec świata brzmi zachęcająco :P

Cuilwen pisze...

Kluś brał tabletki na wątrobę przez miesiąc jak był noworodkiem... Też mu w mleku rozrabiałam, a gorzkie były jak pierun, więc pluł nimi dalej niż widział... Masakra