środa, 18 września 2013

Prasówka

Całkiem fajny jest TEN TEKST. Aczkolwiek mnie, owszem, wpieniają wyjące dzieci w miejscach publicznych, ze szczególnym uwzględnieniem restauracji. Ale bardziej denerwują mnie rodzice, którzy nie robia NIC, żeby rozwiązać głośny problem.
Moje młode niezwykle rzadko miały focha w sklepie. Dziewczynki nie rzucały się na podłogę, nie wyły, a jak tylko próbowały zaczynać, to natychmiast były pacyfikowane i wynoszone. Mateusz jest nieco trudniejszy pod tym względem, ale i on daje się opanować. Nie terroryzuję moim potomstwem przestrzeni publicznej i jest to podejście dla mnie zupełnie naturalne. Żyj i daj żyć innym.

Jednak bardziej, niż wszystkie dzieci i ich olewczy rodzice, wkurzają mnie bezdzietni, po brzegi wypełnieni jedynie słusznymi opiniami oraz dobrymi radami, przyprawionymi pogardą na tle "jak to, nie radzisz sobie z tym? JA bym sobie poradził(a). MOJE dziecko nie zachowywałoby się w ten sposób. JA zrobiłbym/zrobiłabym to inaczej, to znaczy LEPIEJ."
Może tak a może nie.
Może twoja rada jest słuszna, logiczna i przemyślana. Może strategia którą proponujesz ma sens, w warunkach laboratoryjnych. Ale może gówno wiesz o tym jak to jest nie spać po nocach całymi latami a dnie spędzać na wysłuchiwaniu wrzasków, znienianiu pieluch, przebieraniu, karmieniu i czyszczeniu zarzyganych i zasranych powierzchni. Może nie bierzesz pod uwagę tego czynnika. Wielu rodziców zwyczajnie NIE MA SIŁY. I tylko inni rodzice w podobnej sytuacji są w stanie to pojąć.
Dlatego, w konfrontacji z Ciocią/Wujkiem Dobra Rada uśmiecham się i odchodzę. ZOBACZYSZ jak to jest. A jeśli nie, to tym lepiej dla ciebie.
Dlatego szczególnie mnie ujął ten fragment:
"You shouldn’t scrutinize parents when you aren’t one, for the same reason I wouldn’t sit and heckle an architect while he draws up the blueprint for a new skyscraper. I know that buildings generally aren’t supposed to fall down, but I don’t have the slightest clue as to how to design one that won’t, so I’ll just keep my worthless architectural opinions to myself."

ps. Też kiedyś wiedziałam jak postępować z dziećmi i miałam rozwiązanie na każdą okazję. A potem zostałam matką i mi przeszło. ;)

18 komentarzy:

Northern.Sky pisze...

Jezu, to jest właśnie to. Czasem zwyczajnie nie mam siły. I tyle.

Cuilwen pisze...

No właśnie :)

elffaran pisze...

Staram się nie narzucać innym ze swoim dzieckiem. Nie karmiłam piersią publicznie, nie przewijam publicznie. W restauracjach prezentujemy wersję czystą, pachnącą i zadowoloną. Już nam się zdarzyło jeść w ciągu 5 minut czy wyjść i zostawić jedzenie, bo dziecku się znudziło. Z drugiej strony strasznie wpieniają mnie sytuacje, kiedy, niezależnie od wrzasków dziecka, muszę np zrobić zakupy, a kolejka zamiast mnie przepuścić, patrzy się z pogardą albo szepce za plecami, żeby "coś zrobić". Niby co mam zrobić? Zostawić chleb i mleko i wyjść, bo pani Iksińska ma wrażliwe uszy, ale dupska nie ruszy i w kolejce nie przepuści?

Cuilwen pisze...

Elffaran, ale ja to ROZUMIEM. Rozumiem, że czasem trzeba cos zrobić, niezaleznie od tego, jak się dziecko zachowuje. To moze być przykre dla otoczenia, ale trudno.
Co mnie wkurza w takich sytuacjach, to ludzie młodzi (najczęściej) wszystkowiedzący i strzelający focha oraz wywracający oczami, którzy nie odmówią sobie przyjemności udzielenia dobrej rady... albo wyrażenia opinii.

Cuilwen pisze...

Mnie się też zdarzało walczyc z dzieckiem w histerii, np w poczekalni u lekarza. Albo w kolejce do kasy. Czasem byłam sama i nie mogłam wyjść.
Zazwyczaj w takiej sytuacji odwracałam się do ludzi obok i przepraszałam, mówiąc, że naprawdę nie jestem w stanie nic zrobic. Większośc ludzi kiwała współczująco glowami ale zawsze znalazł sie ktos kto sobie nmie odmówił wrednego komentarza oraz krytyki moich metod wychowawczych.

elffaran pisze...

Ja wiem, że rozumiesz, z trójką dzieci musisz :). Bardziej chodziło mi o to, że niektórym ludziom wydaje się, że dziecko ma jakiś wyłącznik "on/off" i jak płacze to jest to nieudolność rodziców.

Cuilwen pisze...

Ano tak...

kaszka pisze...

a mnie to tak zwisa przyslowiowym kalafiorem, ze ktos sie krzywi i wywraca oczami. a wkurwiaja mnie jedynie ci rodzice, ktorzy majac starsze dzieci (od 7 lat w gore) wypowiadaja sie w tonie wyzszosci i pogardy twierdzac, ze ich dzieci to nigdy, a oni tacy kuzwa spelnieni rodzicielsko. zobacz ten komentarz pod tekstem lasi z 5 dzieci od 7 do 8 lat. fak. jedno moje dziecko nie wrzeszczalo, potem przyszlo drugie i nadrobilo z nawiazka. i nie, nie przestalam robic zakupow spozywczych chociaz 90% czasu konczylo sie wrzaskiem. po prostu odmawiam bycia niewolnikiem swojego dziecka. wrzeszczy? z czasem mu przejdzie, wyrosnie. a wyjscie do sklepu spozywczego to nie do cholery wycieczka do muzeum, czy medytacja z mnichem tybetanskim czy inne mistyczne przezycia do ktorych potrzebna jest cisza, tylko zalatwienie podstawowej potrzeby czyli nakarmienie glodnych paszcz. a jak ktos potrzebuje ciszy w sklepie spozywczym to niech sobie kupi noise cancelling headphones i sie wyizoluje dzwiekowo. sorry, ale mnie ponieslo ;P

Unknown pisze...

Ja należałam do tych osób świdrujących oczami rodziców wrzeszczących dzieci, czasami wzdychałam, ale nigdy nic nie powiedziałam. Chociaż miałam często ochotę. Ludzie nieposiadający dzieci nie są w stanie tego zrozumieć. Teraz już nie świdruję ;) Jestem mega wyrozumiała na wybryki cudzych dzieci i pewnie czeka mnie nie raz świdrujące spojrzenia innych bezdzietnych ludzi ;)

Małgorzatka pisze...

ja gdybym patrzyła na innych co sobie myślą na temat darcia się moich dzieci to miałabym 2 wyjścia:
a) zabić dzieci
b) zabić te osoby ;P

Małgorzatka pisze...

ale wiecie co?
ja się nigdy nie spotkałam z dobrą poradą od obcych ludzi (prócz sąsiadek ale to wiadome ,mieszkają tu to wydaje im się, że mają prawo,bo faktycznie u nas cały czas się dzieci drą :P). Nigdy nikt mi nie powiedział,nie wiem może groźnie wyglądam.

i popieram Kaszkę :P

Małgorzatka pisze...

Ewa, uwierz, w naszym przypadku zazwyczaj nie da się nic zrobić. A już po tylu latach mam wyjebane na wrażliwość innych ludzi. Słucham darcia moich dzieci calą dobę przez ponad 4 lata więc nie obchodzi mnie, że dana osoba źle się czuje w moim towarzystwie, z kolejki zawsze można sobie pójść. No ale z dziećmi zakupów staram się nie robić tak czy siak. I nigdy nie karmiłam publicznie i nie przewijałam;)

Natalijka pisze...

Ja uważam że dzieci mają dokładnie takie samo prawo do przestrzeni publicznej co dorośli. Podobnie jak matki. Dlatego karmiłam piersią publicznie, przewijałam- w toalecie naturalnie, nikt nie ściąga majtek przy stoliku. Natomiast dzieci również obowiązują pewne zasady współżycia społecznego które staram się od nich egzekwować w miarę wzrastania ich poziomu zrozumienia. I tak też patrzę na innych rodziców- jeśli widzę, że dziecko biega po knajpie wrzeszcząc i wymachując brudnymi łapami, a rodzic spokojnie zajada to mnie łapie wkurw. Ale jeśli widzę dziecko histeryzujące z próbującą zrobić zakupy matką albo dziecko robiące aferę mimo (albo właśnie z powodu ;) stanowczej reakcji rodziców na jego zachowanie, uważam że to jest ok.
Drodzy bezdzietni też byli kiedyś dziećmi.
Natomiast jak chodzimy z dziećmi np do knajpy, wybieramy gwarną restaurację we włoskim stylu a nie przyciemniany, randkowo ą-ę klimacik.

Cuilwen pisze...

Natalijka, podpisuję sie obiema ręcami :)

Cuilwen pisze...

Patrycja, jesteś zbyt dobrze wychowana, żeby zwracać komus uwagę ;) No a teraz to już masz pełne zrozumienie, chociaż ja nadal uważam, że Teo to mały dżentelmen będzie, w małym garniturku z małym krawacikiem i bedzie się zachowywał godnie oraz dystyngowanie i żadnych wrzasków nie będzie :P

Cuilwen pisze...

Gosia, no wiem, że nic nie poradzimy, ale ja tak mam, ze wycie dzieci mnie wnerwia, swoich nawet bardziej niz cudzych, i wychodzę z siebie, żeby cos na to poradzić ;)

Cuilwen pisze...

Kasia, Ty to w ogóle masz sytuacje ekstremalna, boś na obczyźnie i zdana sama na siebie :*

kaszka pisze...

ueeee tam ekstremalnie to by bylo jakbym byla samotna matka wzglednie nie miala co do garnka wlozyc. teraz jest po prostu malokomfortowo, bo jak mozna sluchac wrzasku pol dnia i nie oszalec. przejdzie z czasem. i nie, nie chodze po knajpach gdzie sa piwnice z winami oraz romantyzm az sie skrapla w ogniu swiec, ale po zakupy chodze z dzieckiem, bo mi zwyczajnie szkoda wolnego czasu, ktorego mam tak niewiele na ten cel. wole sie nauczyc budowy watroby tudziez innej trzustki w czasie wolnym od wrzasku ;P aha, jeszcze mi sie nie zdarzylo, zeby mi ktos cos powiedzial.jedna lasia tylko ostatnio w kolejce zesztywniala jak z mlodej piersi sie wyrwalo ;D po czym odwrocila sie i zawspolczula. hjehjehjhejhej