czwartek, 19 września 2013

Przedszkola dzień pierwszy, vol III

Dziecka pierwszy kontakt z placówką przerabiam już po raz trzeci...
Mateusz był dziś w przedszkolu.

Zaprowadziliśmy go tam o 8.30. Weszliśmy do szatni, z pewną taką nieśmiałością. Za nami, traf chciał, wszedł jakiś tata z jakąś córką. Córka była w stanie histerycznej furii. Wrzeszczała, broniła się, płakała, wyła, nie pozwalała się rozebrać. Tata z nią walczył. W sensie, usiłował porozpinać buty i kurtkę. W milczeniu. Podziwiałam go.
Mateusz na widok tej sceny przyczepił się do mnie jak małpka, najwyraźniej wystraszony. Ale wystarczyło zapytać "Mati, idziesz do zabawek?" i zeskoczył mi z kolan, nie oglądając się za siebie, pogalopował do sali.
Zostałam w szatni z nieco głupią miną, nie bardzo wiedząc co zrobić - iść? Zostać? Ciocia Kasia (w naszym przedszkolu nie ma "pań", są "ciocie") pomachała mi ręką - niech pani już idzie, damy sobie tutaj radę.
No to poszłam.

Sześć godzin zleciało jak z bicza trzasnął. Mąż miał wolne. Najpierw bezskutecznie usiłowaliśmy uruchomić po kablach jego samochód, który zdechł na parkingu. Potem pojechaliśmy na zakupy. Potem na obiad. Jak normalni ludzie, bez pośpiechu i rozbieganych oczu. Chociaż przyznaję, cały czas miałam przy sobie telefon i byłam przekonana, że zaraz ciocie zadzwonią i każą zabrać małego wyjca...

Poszłam po niego na 14.00. Biedny Kluś był w stanie szoku :D Przytulił się do mnie, nie płakał, nie mówił, a na hasło "przedszkole" chował buzię na moim ramieniu ;)
Ciocie zeznały, że nie dramatyzował, popłakiwał tylko, kiedy rozdzielono go z Anią, która musiała iść do swojej grupy. A poza tym było w porządku :)
Jednak szybko odzyskał równowagę i w drodze powrotnej był zupełnie normalnym, rozwrzeszczanym sobą ;)
Innymi słowy - czar prysł i z księżniczki znowu zmieniłam się w kopciuszka ;)




10 komentarzy:

GOSIA pisze...

o rety! Klusek już w przedszkolu? Na stałe?? Dobrze Ci!

Cuilwen pisze...

Nie, nie na stałe :) Za mały jest, poza tym nie stac nas :/ Będzie chodził (o ile nie zacznie bardzo protestować) dwa dni w tygodniu, od 9 do 14.00.
Co dałoby mi chwilę oddechu...

paula pisze...

Dobre i dwa dni, zawsze to jakiś czas dla siebie choćby na fryzjera, czy kosmetyczkę, dla dziecka to też atrakcja, nowe zabawki, nowe dzieci, pozdrawiam.

Cuilwen pisze...

Też mam taką nadzieję, że będzie to atrakcja :D

kaszka pisze...

spoko bedzie. wrzaskun sie ucywilizuje, Ty odetchniesz zapachem ksiazek. zycie wlasnie rusza do przodu, powoli ospale wiesz jak lokomotywa ;*

erec pisze...

u nas tyz - Eli idzie od jutra tez na dwa razy w tygodniu, ale nie do przedszkola, bo za maly, a do klubiku. Do przedszkola odliczam -zostalo 7 miesiecy :P Ale stres jest, bo trzeba pracy na powaznie zaczac szukac, juz nie ma wymowki, ze sie dziecko pod nogami placze ;)

Cuilwen pisze...

Ja się zastanawiam nad tym co robić i kurde nie wiem :/ Nie widzę siebie na etacie, ogarniającej troje dzieci bez pomocy :/ Trzeba odprowadzić, zaprowadzić, przecież chorują...
U nas rodzice pracujący w pełnym wymiarze godzin zatrudniają nianie do przyprowadzania i odprowadzania dzieci :/ No bo nie ma bata, ktos to musi robić

Paulina pisze...

rety, zazdroszczę :) u nas przedszkole za rok - ja tymczasem zostawiłam męża, i tak pracującego w domu, z dzieckiem i znalazłam sobie pracę dwa razy w tygodniu i w weekendy :)
wyraz twarzy męża po kilku godzinach sam na sam z dzieckiem - bezcenne :D

Cuilwen pisze...

Ha ha haaaa :D

erec pisze...

z wiekiem choruja jednak mniej a po szkole to niestety swietlica. Ale najpierw to trzeba prace jeszcze znaleźć :D