poniedziałek, 25 listopada 2013

Rano

Od poniedziałku do piątku nasze poranki wyglądają jak ewakuacja z miejsca katastrofy. Pierwszy wstaje Matju. Ostatnio około piątej. Na szczęście, zaparkowany przed bajkami i zaopatrzony w waniliowy serek, siedzi spokojnie i daje matce czas na adaptację do nowego dnia.
Za każdym razem, kiedy się budzę, obojętne czy z całonocnego snu czy z godzinnej drzemki, jestem roztrzęsiona, spanikowana i raczej nieobecna duchem. Sama myśl o tym, że trzeba wstać i coś zrobić, wywołuje u mnie lęk. Już nie pamiętam jak to było kiedy budziłam się bez takich nieciekawych doznań. 

Obudzić dziewczynki, śniadanie, śniadanie do szkoły, ubieranie, czesanie, mycie zębów, rzeczy do zabrania do przedszkola (nie zapomnieć szczoteczki do zębów, znowu nie dałam pasty...). Mamo pomóż założyć rajstopy, mamo uczesz mnie, mama oppaaa mama mama! Wszyscy (oprócz Matju) wreszcie wychodzą, ja jeszcze w piżamie,  rozczochrana i bez śniadania. Oddycham z ulgą.
Co mogę, przygotowuję poprzedniego dnia, na przykład ubrania, teczkę na prace przedszkolne. Tym niemniej poranny stres nie maleje. A przecież ja nie chodzę do pracy. Nie wyobrażam sobie jak to robią matki pracujące. Jak ogarnąć troje dzieci, ubrać i ewentualnie umalować siebie, nakarmić towarzystwo, zaopatrzyć w to co potrzebne, nie zapomnieć o niczym. Wyjść na czas. Jakies niewyobrażalne bohaterstwo.




17 komentarzy:

Unknown pisze...

Tak,nieowybrażalne bohaterstwo. Znam osobiście jedną mamę trójki dzieci, ale jej sie medal nie należy, bo niania przychodzi o 6.30 i się wszystkim zajmuje. a koleżanka o 7 z torebeczką sobie wychodzi. Medal dla niani :)

Cuilwen pisze...

ahahahahaha, no chyba, że tak :D W taki sposób miałabym wszystko pod kontrolą :D

MF pisze...

Czasami jest tak, że im mniej się ma czasu tym się szybciej można zorganizować, i siebie do pracy i dzieci do szkoły/przedszkola. Raczej z tymi do szkoły jest szybciej. I wcale nie oznacza, że to jest idealnie :) Nieraz widziałam, jak mama malowała się w samochodzie, bo w domu już nie zdążyła. Można się napocić ;///

Unknown pisze...

idealnie to chyba nigdy nie ma, nawet z nianią ;)

Małgorzatka pisze...

no też sobie tego nie wyobrażam. coś mi świta , że wszystko trzeba przygotować dzień wcześniej. Moje koleżanki pracujące mają nianię/babcię w domu z młodszym a starsze zawożą i tyle. ale i tak ciężka robota,koleżanka mi mówiła, że wieczorem po pracy gotuje obiad na drugi dzień,sprząta przy dzieciach i tak dalej ;/

Cuilwen pisze...

Kiedy zdarza mi się że męża nie ma dlugo, i muszę odprowadzać Zuze do szkoły i Anię do przedszkola to MUSZĘ się ogarnąć i o siódmej wyjśc z domu. Jakoś do tej pory mi się udawało, ale najgorsza część tej całej operacji to jest wrzeszczące najmłodsze dziecko, stawiające opór i czepiające się moich spodni z wyciem "mamaa oppaaaa, nie ić nie ciem iść oppaaa, ciem pić mama ciem cikoladki, mama opaaaa".
Za każdym razem kiedy mam taką sytuację, trzęsę się jak osika, to jest nie na moje nerwy. I mam wewnętrzny protest oraz niezgodę na takie coś.

MF pisze...

Może latem, wiosną jest lepiej, bo dzieciak w czymkolwiek wyjdzie, a zima te kurtki, ubijanie się w kozaki itp. I to też denerwuje.

Northern.Sky pisze...

Mały Matju wstający o 5 to jest jakiś dramat. Nie ma szansy żebym mogła wstać o 5 rano i z uśmiechem witać dzień...

Cuilwen pisze...

Latem i wiosną rzeczywiście jest lepiej, bez tych wszystkich warstw.

Jak Matju wstaje o 5 to ja się cieszę, że dał tak długo pospać :/
Tym niemniej trzęsawke i tak mam.

erec pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
MF pisze...

Trzęsawki to ja mam jak widzę dzieci...

erec pisze...

tez tak mama. zawsze mysle, ze w koncu sie spoznimy. Ale do tej pory sie zawsze udawalo. Na szczescie do szkoly musimy wychodzic dopiero o 8. Plecaki, ubrania, ewentualnie moja torba i inne rzeczy potrzebne mi za raz po odprowadzeniu do szkoly, przygotowuje wieczorem. Dlatego szlag mnie trafia jak poierworodna za kwadrans osma nagle stwierdza, ze jej ubranie nie pasuje ;)Najmlodszy postawiony w sytuacji podbramkowej przed wyborem: albo wchodzisz mi na plecy, albo zostajesz sam w domu - szczesliwie do tej pory jeszcze sie nie zaparl do tego stopnia, zebym sie musiala z nim szamotac. Pomaga tez fakt, ze sie nie maluje, dzieci na sniadanie jedza muesli a do szkoly mamy niewiele ponad kilometr wiec wystarczy 15 na dojscie ;)

Cuilwen pisze...

Erec, niby wszystko to brzmi rozsądnie i nieprzerażająco, ale i tak mi słabo na samą myśl ;)

A trzęsawki na dzieci i kobiety w ciąży tez mam. Jakas alergia, czy co. ;)

MF pisze...

Nie, myślę, ze to nie jest alergia. Dzieci wiemy jakie są i z czym się wiążą, to nie kolorowe obrazki i słit focie z gazet. To ujebanie, wykończenie i zaharowanie się aż do depresji, załamania czy generalnej zapaści. I to sięga takiego poziomu,że ciężko sobie wyobrazić, że może być inaczej. I prawda jest taka, że inaczej już nigdy nie bedzie. NIGDY.
ps. mi od 3 dni drga powieka, jestem wkończona, wezmę magnez i będę się łudzić, że może jutro będzie lepiej, bo pójdę do pracy. Gówno prawda, nigdy już nie będzie lepiej.

Cuilwen pisze...

No wiem... mnie się też wydaje, że nie będzie, nie umiem sobie wyobrazić tego potencjalnego "lepiej" ale zmuszam się, żeby o tym nie myśleć. Czasem się udaje, czasem nie.

Ostatnio żyję sobie z dnia na dzień, z godziny na godzinę.

Kiedy pójdę do pracy wcale nie będzie lepiej, będę tylko bardziej zmęczona i mocniej wystraszona, bo do codziennych frustracji dojdzie mi odpowiedzialność związana z pracą.

GOSIA pisze...

ja poszłam do pracy I dlatego nie pisałam nic od miesięcy.... wstaję o 6, szykuję śniadania do szkoły dla starszych, dla męża do pracy, małego albo ubieram I wiozę do babci albo przychodzi niania, wracam około 15, dzieci ze szkoły, małego od babci I robienie lekcji do wieczora za starszymi, w międzyczasie pranie, gotowanie, czasem prasowanie, koło 22 robi sie cicho I mogę zacząć szykować ciuchy dzieciom na następny dzień, ogarniam z grubsza dom I siadam do lekcji (pracuję w szkole bo chciałam mieć czas dla rodziny...) a jak mam jakąś obsuwę to mąż powiada: a mówiłęm żebyś nie szła do pracy,mówiłaś że sie nic nie zmieni..... z jednej strony fajnie że wychodzę z domu ale z drugiej... kobieta jednak jest murzynem tego świata...

Cuilwen pisze...

Gosia, w samo sedno :* trzymaj się i przyjmij wyrazy najszczerszego podziwu. Dzielnaś!