sobota, 30 listopada 2013

M. Z. Danielewski - "House of Leaves"


Pierwsze słowo, którym określiłam tę książkę to "mindfuck", czyli, po naszemu, "coś, co ryje banię" (czyli "mózgojeb", Patrycja, dziękuję za właściwe określenie :D)
Następnie przejrzałam recenzje i słowo to powtarzało się w mniej więcej co drugiej...

Klaustrofobiczna. Schizofreniczna. Przytłaczająca. I piękna, również w warstwie typograficznej.
Znalazłam to cudo na liście najlepszych horrorów. Nie miałam pojęcia CZYM ta książka jest. A jest labiryntem.

Mimo porąbanej formy i treści, powieść wciąga, wsysa, gryzie i nie daje spokoju.

W ogóle próbować opisać tę książkę to jak próbować wepchnąć ośmiornicę do siatki tak, żeby żadna macka jej nie wystawała...

Na pierwszej stronie jedno zdanie: "This is not for you". Skojarzyło mi się z napisem nad piekielną bramą u Dantego "Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie." I słusznie, bo dalej było coraz zdziwniej i zdziwniej...

To jest książka o książce o filmie o domu. Słabo? Jak wspomniałam, labirynt. W jego centrum jest tajemniczy dom. Nie wiadomo czym jest i czy jest, najprawdopodobniej go nie ma. Tym niemniej rozciąga się na wszystkie warstwy narracji, łącząc je w jeden, niesłychanie trudny do rozsupłania, węzeł. W sferze wizualnej fakt ten podkreślono przez drukowanie słowa "house", w całej powieści, niebieską czcionką.

Nie wiadomo co jest tutaj fikcyjną rzeczywistością a co fikcyjną fikcją.
Już na pierwszych stronach, Narrator numer 1 informuje nas, że film to ściema. I wiekszość bibliografii zacytowanej w gąszczu przypisów to również ściema. Uzbrojeni w tę wiedzę, wchodzimy i giniemy.

"See, the irony is it makes no difference that the documentary at the heart of this book is fiction. Zampano knew from the get go that what's real or isn't real doesn't matter here. The consequences are the same."

Narrator nr 1 znajduje manuskrypt, napisany przez Narratora nr 2. Manuskrypt traktuje o filmie, opowiadającym o wyżej wzmiankowanym domu.
Dzieło Narratora nr 2 ma formę akademickiego wywodu, okraszonego istną lawiną przypisów. Narrator nr 1 opracowuje i uporządkowuje owo dzieło (dodając sporo od siebie), co powoduje u niego postępujący rozpad osobowości. Przedstawiany zresztą w sposób, który, szczerze przyznaję, zapierał mi dech.

Przypisy. Przypisy do przypisów. Odniesienia, odesłania, aluzje, niejasności. Tekst byłby niestrawny, ze względu na swój charakter naukowej, albo "naukawej" rozprawy, ale pączkuje w nim groza, która nie pozwala odpuścić. A kiedy przestajesz czytać, niepokój zostaje z tobą. Jak rysa na fundamencie rzeczywistości.

Jest bardzo postmodernistycznie. Są zagadki do rozwiązania. Na przykład na stronach 64-67 jest długi przypis, składający się w całości wyłącznie z nazwisk fotografów. Od pewnego miejsca, kiedy czytamy pierwsze litery nazwisk możemy odszyfrować: "A LONG LIST F VISIONARIES" i kawałek dalej: "SHE SAID MEMORIES MEAN ALL BUT THEY ARE ALL DEAD WHO YOU" i następnie "I WAIT NOW FOR ONLY THE WIND".
Takich i innych kodów jest więcej.

Forma współgra z treścią. mamy na przykład strony wydrukowane tak:


Albo tak:



Narrator 1 i Narrator 2 są możliwi do odróżnienia dzięki odpowiadającym im dwóm typom czcionki.

Na końcu książki mamy dodatki, miedzy innymi zbiór dobrych wierszy, którego powiązania z treścią są trudne do rozszyfrowania. Są jeszcze listy, które matka Narratora nr 1 pisała do niego ze szpitala psychiatrycznego. Chyba właśnie ta część najbardziej mną wstrząsnęła. Piękne, pełne rozpaczy, niepewności i niemożliwej do opanowania tęsknoty. Rozumiem lepiej niż bym chciała.

Powstało w internecie całe forum, poświęcone "House of leaves", gdzie grupka fascynatów próbowała rozebrać powieść na części pierwsze, rozwikłać, zbadać i opisać. Kopalnia wiedzy. Niektórych nawiązań i smaczków nie byłabym w stanie wyhaczyć sama, ze względu na ewidentne braki w wykształceniu.
Autor wyznał w którymś z wywiadów, że w "HoL" nic nie jest bez znaczenia. Dzieło iście monumentalne.

To nie jest lektura dla każdego. Mnie zafascynowała i pozwoliła przetrwać całkiem spory psychiczny kryzys, którego doświadczylam kilka tygodni temu.

Na koniec rzucę kilka ulubionych cytatów.

"Little solace comes
to those who grieve
when thoughts keep drifting
as walls keep shifting
and this great blue world of ours
seems a house of leaves

moments before the wind."


"You Shall Be My Roots

You shall be my roots and
I will be your shade,
though the sun burns my leaves.

You shall quench my thirst and
I will feed you fruit,
though time takes my seed.

And when I'm lost and can tell nothing of this earth
you will give me hope.

And my voice you will always hear.
And my hand you will always have.

For I will shelter you.
And I will comfort you.
And even when we are nothing left,
not even in death,
I will remember you."

"Is it possible to love something so much you imagine it wants to destroy you only because it has denied you?"

"I know I am too late. I'm lost inside and no longer convinced there's a way out."

"It's there before I sleep, there when I wake, it's there a lot. But as Nietzsche said, the thought of suicide is a consolation. It can get one through many a bad night."

6 komentarzy:

Unknown pisze...

Czyli mozgojeb :) zazdroszcze umiejetnosci czytania takich trudnych ksiazek, ja dzisiaj nawet entliczka pentliczka nie moglabym przeczytac, przetlumaczylam akta prokuratorSkie, istny mindfuck, spsrawa karna, strasznie zawile slownictwo, nie rozumialam po polsku o co chodzi

Cuilwen pisze...

O widzisz, "mózgojeb" brzmi znacznie lepiej! Zaraz sobie dopiszę :) Dziękuję :D

te akta to przez Włochów co pare dni temu demolowali Warszawę? LOL sporo tłumaczy wloskiego skarzylo się na fejsie, że ich policja sciga bo ma na komendzie Włochów na metry i straszny niedobór przysięgłych :D

Unknown pisze...

Nie, inna sprawa, w sprawie huliganow liczylam, odebralam 30 telefonow, na szczescie nie mialam z kim dziecka zostawic :)

Unknown pisze...

A w jakiej grupie na fb, chetnie dolacze

Cuilwen pisze...

nie w grupie, niestety, poszczególni znajomkowie oraz ich znajomkowie :)

Czemu na szczęscie? Poznałabyś miłych fanów Lazio :D

Unknown pisze...

Ja lubie tlumaczyc w miare milym towarzystwie, a te twarze kibicow mnie przerazaja , niezaleznie od narodowosci :) brrrrrrrr