piątek, 29 listopada 2013

Sen

Mogę oficjalnie ogłosić, że Matju przesypia noce. Już od kilku tygodni śpimy bez pobudek :) No, chyba, że jest chory albo coś go boli, wtedy płacze. Ale kiedy nic mu nie dolega śpi od 20.30 - 21.00 do około 5 rano.
Każda matka wie, że kilka godzin nieprzerwanego snu to rzecz bezcenna. Świat wygląda zupełnie inaczej, kiedy Mały Potfór nie wyrywa rodzicielki z objęć Morfeusza  ;)

To jest jedna z najtrudniejszych rzeczy w rodzicielstwie - brak spokojnego snu. I konieczność zerwania się bladym świtem. Jak tu funkcjonować, być cierpliwą oraz wyrozumiałą i pełną energii kiedy wszystko boli, ziewasz tak, że mało ci nie urywa szczęki, a jedyne o czym marzysz to walnąć się w pościel i zapaść w sen, a odpieprzcie się wszyscy ode mnie.
Naukowcy udowodnili, że długotrwałe zaburzenia snu prowadzą do wielu problemów, począwszy od depresji, kończąc na halucynacjach. Pozbawianie snu, całkowite lub częściowe, jest jedną z najstarszych i najskuteczniejszych tortur. A ty, matko, zarywaj noce, chora czy zdrowa, i jeszcze się uśmiechaj w radosnej podzięce. No i oczywiście uśmiech dziecka ci wszystko wynagrodzi, haha. Ha. Ha. Ha. Może komuś wynagradza, nie wiem, mnie zdecydowanie nie.

To wszystko oczywiście nie znaczy, że nagle w domu zapanowała sielanka. Matju jest uciążliwy, ruchliwy, wszędobylski i wymagający. Wjeżdża na nerwy całej rodzinie, ostatnio w szczególności siostrom. Które, na przykład, nie mogą się spokojnie pobawić swoimi ukochanymi klockami Lego, bo nagle w środek zabawy wpada Matju, rozwala konstrukcje, rzuca klockami i drze książeczki z instrukcjami. Dziewczynki płaczą, a ja mam ochotę wziąć sprawcę zamieszania i pogonić go na bosaka po tych rozrzuconych klockach.

Ale o wiele łatwiej jest zachować chociaż pozory cierpliwości, kiedy przespało się pięć godzin bez pobudki. Howgh.


16 komentarzy:

Kajka pisze...

Taaaa, dobij mnie maupo. Poszłam spać o 2, do 4 latałam między Kubą ("mamo, boję się", "śnił mi się koszmar", "mam zapchany nos") a Kajtkiem ("cycaaaaaaaaaaaaa", "piciuuuuuuuuuu", "ciem wstać, obudziłem się, idziemy na dół"). A o 6 pobudka z budzikiem ("mogłabyś być trochę bardziej odpowiedzialna, bo na mnie spoczywa obowiązek budzenia was i jak ja nie obudzę, to nic nie jest tak jak trzeba" - no faktycznie przemęczony jest porannymi obowiązkami jak cholera). nie lubiem cię. I postaram sie wziąć przykład (z cycem).

Kajka pisze...

No i żeby nie było siedzę teraz w pracy ;)

Cuilwen pisze...

;)
Na karmienie piersia mam straszna alergię ;) na samą myśl marszczy mi sie skóra na tyłku ;)

MF pisze...

Ale czy po 1 dziecku nie mialas juz tego dość? pytam gdzie jest ta granica wytrzymalosci

Cuilwen pisze...

Miałam. Granicę wytrzymałości osiągnęłam przy trzecim dopiero. Przez ostatnie 8 lat nie osiągnęlam stanu "starsze dziecko już spi a mlodszego jeszcze nie ma", więc to był swego rodzaju ciąg, taki trans jakby. Gdybym miała przerwę "jedno spi a nastepnego jeszcze nie ma" to nie byłoby kolejnego. Po prostu nie miałam nic do stracenia.

MF pisze...

No tak...

Cuilwen pisze...

Ja w ogóle nie wiem jak, udało mi sie przeżyć tyle lat. Naprawdę miesiącami i latami nie przesypiałam trzech godzin w jednym ciągu, dwie to już sukces był. I te nieustanne pobudki na karmienie. I noszenie noworodka, odbijanie, przewijanie w nocy. Boże, to horror jakiś był.
Mój mąż twierdzi, że to dlatego jestem teraz patologicznie przemęczona i jak mi się pozwoli to przesypiam 10-12 godzin na raz.

MF pisze...

Patalogicznie przemęczona - dobre stwierdzenie. Ale naprawdę zajebista jesteś że dałaś z tym radę. Ja bym nie dała na 10000%. Umarłabym.

Cuilwen pisze...

Dałabyś, nawet jeśli sama w to nie wierzysz :) Kiedy siedzisz w samym środku takiej sytuacji to ciągniesz ten wózek dzień po dniu, jak muł poganiany batem, niewiele myśląc o czymkolwiek innym poza kolejnym krokiem. Tylko z boku wydaje się, że to nie do przejścia. Dałabyś. zazwyczaj same nie wiemy ile mamy siły.

MF pisze...

Nie, nie dałabym rady - wiem to. 1. siadla by mi psycha 2. padło by moje ciało całkowicie.
A im więcej lat ma moje dziecko, i pojawia się światełko w tunelu w postaci wolnej 1..2...3 minut to tym dalej odsuwam decyzje o rodzeństwie. Nie wiem czy to dobrze, bo może kiedyś będę żałować. A może nie...nie wiem.

Unknown pisze...

Gdybym tylko mogła (a nie mogę z powodów zdrowotnych), to z pewnością za kilka miesięcy Teo by miał rodzeństwo. Biedny będzie sam na świecie. Bardzo mi przykro mi z tego powodu. Fajnie mieć rodzeństwo. Będzie aspołecznym samolubem ;(

Cuilwen pisze...

e tam, bez przesady, bycie jedynakiem ma dużo plusów. Bycie mamą jedynaka tez ma sporo plusów, więc wiecie, bez ciśnienia z tym rodzeństwem ;)

Unknown pisze...

Ja bym bardzo chciala :(', ale co zrobic, ciesze sie, ze mam nawet jedno dziecko, co nie bylo takie oczywiste i proste, no ma swoje plusy, bede bardziej wypoczeta :)

Unknown pisze...

Ja bym bardzo chciala :(', ale co zrobic, ciesze sie, ze mam nawet jedno dziecko, co nie bylo takie oczywiste i proste, no ma swoje plusy, bede bardziej wypoczeta :)

MF pisze...

No ja już przerabiałam argumenty, że dziecko samo na świecie, samolub itp - nie działa to na mnie. Moja mama narzeka, że jest jedynakiem, ja bym bardzo nim chciała być. Tu nie ma złotego środka. Narazie wychodzę z założenia, że lepiej żeby dziecko miało matkę, niż rodzeństwo, bo obecnie to i to sie nie da pogodzić, ja bym padła ze zmęczenia.

Cuilwen pisze...

samolubem można byc i mając pięcioro rodzeństwa, to jest żaden argument.
Można być samotnym, mając pięcioro rodzeństwa, to tez nie jest argument. Samo posiadanie rodzeństwa nie gwarantuje niczego.
Jeśli ktos się nie czuje na siłach to po cholerę się spinac, męczyć, poświęcac życie w imię wyższych celów. A potem dzieci dorosną, jedno wyląduje na alasce a drugie w australii i nawet kartki sobie nie wyślą. I cale poświęcenie pójdzie się paść.